Kiedy w 2005 założyłam pierwszego bloga, jego podstawą były nasze dialogi. Teraz publikuję je regularnie na fanpage’u. I raz do roku wrzucam tu paczkę z tymi, które polubiliśmy (Wy i ja) najbardziej.

Przed państwem dialogi XXL na rok 2018! A na 2017 są tutaj.

Ciasto bez glutenu

On: Ostatnio lepsze było to brownie z cukinii.
Ja: Ale to jest bezglutenowe.
On: No i co z tego? Kokaina też jest bezglutenowa.

A brownie z cukinii robię z tego przepisu Marty Hennig.


Inhalacje z czekolady

Ja: Potrzebuję czekolady.
Pan w sklepie: Proszę, mamy duży wybór!
Ja: Tylko jest problem, bo czekolada nie jest zdrowa. Ale wiem, wezmę tę z bąbelkami. 10% to powietrze. A powietrze jest zdrowe.
Pan w sklepie: No nie wiem. Dowiedziono, że wszyscy, którzy umarli, wcześniej oddychali powietrzem…
Ja: Ale nie tym z czekolady!


Conan Darczyńca

Ja: A wiesz, kto niedługo przychodzi?
Ono: Conan! I psinosi pezęti.

Bo moje dziecko przekształciło (Mi)kołaja w Conana. Tak mnie to bawi, że nie koryguję.


Pan Rysio był chory

Ono: Ryś jest bardzo chory.
ja: Ojej. A co mu jest?
Ono: Lepiej jest.

Poważna choroba, ale na szczęście mocno zaraźliwa.


Kim zostaniesz, kiedy dorośniesz?

Ono (z sobie tylko znanych powodów): Łeee ŁEEE AAAARGH!!!
ja (po kilku bezskutecznych próbach nawiązania kontaktu): A może to dziecko zostanie… na przykład śpiewakiem operowym?
On: A może to dziecko zostanie tutaj, a my wyemigrujemy?


Zimny chów

Ja: To idę. Dasz mi buzi?
Ono: Nie. Masz szminkę!
Ja: Nie mam szminki. Ale okej. To może się przytulimy?
Ono: Nie chcę tulić.
Ja: A piątkę mi przybijesz?
Ono: Nie. Masz rękawiczki. (Z pogardą) CZARNE.


Malarstwo symboliczne

Ja: Jaki rysunek! Tak dużo kolorowych kresek! Czy to trawa?
Ono: Nie, keki.
Ja (święcie przekonana, że mam do czynienia z malarstwem symbolicznym): Aha, kredki?
Ono (cierpliwie): Nie, keki.
Ja: A, kreski? Tak po prostu?
Ono: Tak.
Ja: O, rysujesz kółko?
Ono: Tak. I kopki [kropki].
Ja: A co to będzie? Peppa?
Ono: Nie. Kółko. I tu. I tu.


Liczba magiczna

Ono: Jedna noga… duga noga… cecia noga…
Ja: Zaraz, to ile ty masz nóg?
Ono (bez namysłu): Siedem!
Ja: Aha. Ja liczę jedna, druga, jedna, druga…
Ono: Nie duga, nie kutka, nana las! Zapiewa koceku jesie las!

Na każde pytanie „ile?” moje dziecko odpowiada „siedem”. Z wyjątkiem pytania o wiek. Na to reakcja jest natychmiastowa: TRZY. Nawet jeśli dwa.


Poważne pytanie

On: Kochanie, mam poważne pytanie.
Ja: (wyobrażając sobie rozmowę na Tematy Fundamentalne) Hm?
On: Jak ty się myjesz od 3 dni? Bo wyprałem ręczniki i one cały czas wiszą na suszarce.
Ja: Myję się piaskiem jak beduini na pustyni, a co myślałeś?
On: Że używasz mojego ręcznika. Ale jak piaskiem, to spoko.


Rozum i godność rodzica

Ja: Może to jest jakiś sposób, żeby raz na miesiąc, choć na kilka godzin, komuś „sprzedać” dziecko…
On: Nie wydaje mi się. To jak mieć ranę postrzałową i zaklejać ją plastrem z Biedronki.
Ja: A nie myślisz, że jak się ma ranę postrzałową, to lepiej zakleić ją choćby naklejką zerwaną z banana niż tak zostawić?
On: Nie. Jak nie masz porządnego zestawu pierwszej pomocy, to najlepiej po prostu wykrwawić się w milczeniu, żeby zachować resztki godności.


Podmieniec

Ono: JEŚĆ!
ja: Zaraz będzie obiad. Pan przywiezie pizzę.
Ono: Nie chcę pizzy! Ble!
On (zdjęty zgrozą): Czy słyszysz, jak to dziecko obraża pizzę?!
Ono: NIE LUBIĘ PIZZY!!!
On: (dramatycznie) Wydziedziczę cię!

Na szczęście, kiedy pizza się pojawiła, to po pierwszym szoku (przywiozła ją pani, a nie pan), dziecko pochłonęło jak zwykle 1,5 kawałka.


2018 na blogu


Postanowienia noworoczne

Doszłam do wniosku, że dopinanie już zaplanowanych rzeczy kosztuje mnie zbyt wiele energii. Czasem staję na głowie, żeby nie nawalić z żadną z bieżących spraw. A i tak bywa, że nawalam. Dodatkowa spina o niezrealizowane postanowienia nie jest mi potrzebna.


Uroczyście postanawiam nie postanawiać.

Dobrego roku!