By konsumować świadomie. By mieć mniej (rzeczy), ale więcej (pieniędzy). By wrócić do darmowych przyjemności.

Wzorem bohaterów eksperymentu Marty Sapały, opisanego w książce „Mniej”, funduję sobie rok bez zakupów.

Raz na dwa lata

Wychodzi na to, że średnio co 2 lata potrzebuję detoksu zakupowego. Pierwszy raz na miesiąc bez zakupów zdecydowałam się w kwietniu 2015, później w styczniu 2017. No i teraz, w styczniu 2019.

Za każdym razem ten pomysł pojawiał się z nieco innych powodów. Teraz przesyt nadmiarem zaatakował mnie w zeszłym miesiącu, podczas porządków w szafie, kiedy wyjmowałam ciepłe swetry i grube, zimowe rajstopy. Sterta wiosenno-letnich sukienek wydała mi się podejrzanie duża. Z ciekawości policzyłam… i wyszło mi, że właściwie mogłabym nosić codziennie co innego. Przez całe lato. Nie o taką szafę walczyłam.


Najcenniejsza poduszka

Niedługo później podliczyłam mój roczny budżet. Od wiosny skrupulatnie zapisywałam wszystkie wydatki. (Polecam ten styl życia). Na ubrania i dodatki poszło kilka tysięcy. Oczywiście, niektóre zakupy były mi rzeczywiście potrzebne. Rajstopy, bielizna, plecak czy kurtka zapełniły pewne luki. Reszta po prostu wpadła do mojej garderoby, jak znajomy na kawę.

Czy tęskniłabym, gdybym nie miała tych rzeczy? Choć bardzo mi się podobają i noszę je regularnie, to nie mam poczucia, że były to wydatki niezbędne. Mogłam spokojnie odłożyć połowę tej kwoty, bo tworzenie poduszki finansowej jest ważniejsze niż nowe kiecki. Z całym szacunkiem dla kiecek.


Czasopożeracze

Drugim problemem zbyt dużego – jak dla mnie – stanu posiadania jest to, że sprzątanie pochłania czas. Czas, który mogłabym spędzić bardziej produktywnie albo po prostu przyjemnie. W studenckich latach poświęcałam kilka tygodni w roku na generalne porządki we wszystkim. (Po prawdzie, była to idealna wymówka, żeby odłożyć na później naukę do sesji…)

Teraz mam więcej rzeczy – za sprawą Ono pojawiło się u nas kilka dodatkowych mebli i sporo przedmiotów. A czasu wcale nie jest więcej, wręcz przeciwnie… Obowiązki rodzicielskie i łączenie ich z życiem codziennym okazało się w naszym przypadku rewolucją, która najmocniej wpłynęła właśnie na prace domowe. Wydaje mi się, że jeśli pozbędę się części rzeczy, to bałagan będzie robił się rzadziej i nie tak łatwo. Oczywiście, jeśli nie kupię nic nowego.


Dziękuję, nie kupuję

Przez ostatnie lata obserwowałam kilka eksperymentów z niekupowaniem. Robiły to dziennikarki i blogerki. Znane i mniej znane. Ja też robię. Chcę zmienić swoje nawyki, bo konsumpcja jest wpisana w moją codzienność. Więc na rok przestaję kupować:

  • ubrania, torebki, apaszki, czapki, buty, torebki, biżuterię,
  • akcesoria wyposażenia wnętrz, akcesoria kuchenne, dekoracje,
  • nowe kosmetyki pielęgnacyjne i kolorowe,
  • książki, gazety (z wyjątkiem tych w formie elektronicznej),
  • …i wszystko inne, co powiększa mój stan posiadania.

Dodatkowe zasady

Rzecz jasna, zupełnie bez kupowania żyć się nie da. Jestem realistką. Wiem, że nie będzie mi się chciało przechodzić na freeganizm czy korzystać wyłącznie z second-handów, jak zrobiła to Joasia Glogaza. Jednak przyjęłam dodatkowe zasady – jedne ułatwią mi, inne nieco utrudnią realizację planu.

  • Dopuszczam kupowanie tego, co mi się skończy lub zużyje – czyli tzw. zamienniki. W tym roku zgodnie z tą zasadą kupiłam np. podkład do twarzy w miejsce tego, który wykończyłam, legginsy treningowe na zajęcia jogi, czy nowy kubeczek menstruacyjny, bo spaliłam poprzedni.
  • Dopuszczam kupowanie prezentów (dla innych) czy dziecięcych rzeczy (ale tylko tych potrzebnych).
  • W ubraniach stosuję zasadę one in, two out.
    Czyli każda nowa rzecz to pozbycie się dwóch starych.
  • W pierwszej kolejności szukam rzeczy używanych, z drugiej ręki.
  • W miarę możliwości kupuję rzeczy wyprodukowane w Polsce lub w Europie, w sposób etyczny, z poszanowaniem dla środowiska i społeczności.
  • Jeśli się da, wybieram opcję zero waste.

Cel-pal

Cele takiego zakupowego postu postawiłam sobie trzy, bo to nie za dużo i nie za mało. A poza tym – ładna liczba.

  1. Oszczędzić tyle, ile wydałam w tym roku na ubrania.
  2. Oczyścić przestrzeń z nadmiaru książek papierowych, ubranek dziecięcych, sprzętu kuchennego i innych przedmiotów.
  3. Skupić się na racjonalnych (i rzadkich) zakupach spożywczych, planowaniu posiłków i zdrowym gotowaniu.

Dołącz do mnie!

Nie musisz deklarować się na cały rok. Możesz mieć swoje cele, swoje powody i swoje zasady. Założyłam grupę wsparcia dla niekupujących w 2019 NIE KUPUJĘ TEGO. Znajdziesz ją tutaj: KLIK.


W kolejnym wpisie z tej serii zdradzę sposoby na niekupowanie zbędnych rzeczy w sklepie spożywczym, w drogerii… i w Ikei.