Londyńczycy kochają spędzanie czasu w swoich licznych parkach. I my korzystamy z powszechnego dostępu do zieleni, jak na neofitów przystało: intensywnie i bez ograniczeń. Niezależnie od pogody wychodzimy w teren. Parki to w końcu jedne z niewielu miejsc, które pozostały otwarte w lockdownie.
Całoroczny kurs parkowania
Parkowanie (autorką tego uroczego określenia jest Ula) wymaga przygotowania. Oczywiście, możesz iść do parku tak jak stoisz: nie dbać o bagaż, nie dbać o wałówkę. Ryzyko niewielkie. Najwyżej będziesz z zazdrością patrzeć na innych ludzi, którzy spakowali się mądrzej. Albo szybko wrócisz do domu, gnana wilczym głodem lub nudą. Poniżej skrócony kurs parkowania, czyli 7 lekcji o tym, jak ułatwić sobie wyprawę do parku. O dowolnej porze roku.
Lekcja 1: gościu, siądź na swym kocu
Myślisz: piknik, mówisz: koc. (Albo kosz, ale o tym za chwilę). Możesz wziąć dowolny, jaki masz w domu. To ma szansę się udać, jeśli jest sucho, czysto, ciepło, a koc rozkładasz na trawie i nie trafisz akurat na „zakupiony” kawałek. Będę Cię jednak przekonywać do koca piknikowego albo maty turystycznej, u nas to się zdecydowanie lepiej sprawdza.
Lekcja 2: wieczna zmarzlina czy piekielny upał?
Nadal nie umiem się ubrać na londyńską pogodę, ale się staram. Istnieją niestety ubrania, w których lepiej nie parkować. Na przykład krótkie, wąskie spódnice. Albo białe trampki. Albo jedwabne bluzki do prania chemicznego. Albo wełniane płaszcze w kolorze karmelowym. Bez względu na pogodę, staram się zachować jakąś równowagę między komfortem termicznym (nie zmarznąć, nie spocić się) a wyglądem (parkowanie z definicji odbywa się w mieście, więc odpuszczam buty trekkingowe czy profesjonalne ubrania dla alpinistów). Główna zasada, jaką się kieruję: naturalne tkaniny blisko ciała – a na wierzch syntetyki, chroniące przed deszczem, błotem czy wiatrem.
Lekcja 3: jedzenie na piknik
Nie wiem jak Ty, ale ja zawsze lubiłam jeść na świeżym powietrzu. To przyjemność nieporównywalna do siedzenia przy stole. W 2020 pikniki stały się naszą codziennością, a planowanie tych zimowych sprawia mi jeszcze większą frajdę niż szykowanie pudełka z drugim śniadaniem do szkoły. Zimą kluczowe są rozgrzewacze, np. gorąca zupa lub jakieś danie jednogarnkowe w termosie (np. curry, chili), a do tego dobra butelka termiczna z gorącą herbatą… albo grzanym winem. Świetne przepisy na dania na wynos ma w swoich ebookach Paulina Stępień, która jest mamą trójki, a przy tym dietetyczką.
Lekcja 4: mydło wszystko umyje
Otaczają nas drobnoustroje, nawet i bez pandemii. Umyć ręce przed jedzeniem trzeba, często też buzię po jedzeniu – więc mokre chusteczki górą. Do tego oczywiście żel antybakteryjny i chusteczki lub spray do powierzchni (np. deski sedesowej czy klamki w toalecie). W terenie przydaje się też tzw. urinelka (pozwala robić siku na stojąco osobom niewyposażonym przez naturę w odpowiedni do tego organ) oraz nocnik jednorazowy TRON (dla Ono, utrzyma nawet 10-latka). Przydaje się również mały ręczniczek lub, w naszym przypadku, pieluszka bambusowa. Ma mnóstwo zastosowań!
Lekcja 5: co robić na pikniku?
Jeśli chodzi o zabawę, zostawiam Ono pełną swobodę. Zwykły patyk potrafi zająć kilkulatka na długo. To, co dla dorosłego jest pagórkiem z krzakami, dla dziecka okazuje się bawialnią, bieżnią, laboratorium, minizoo i lekcją botaniki. Ale też staram się, żeby w plecaczku znalazły się jakieś lekkie, zajmujące niewiele miejsca zabawki czy proste gry. Dla siebie biorę czytnik ebooków.
Zabawki do parku lub na piknik:
- bumerang lub frisbee
- latawiec
- guma do skakania
- gry magnetyczne, np. domino, chińczyk, memo, rummy
- gry karciane, np. Dobble
- bańki
- kreda
- gry ruchowe, np. paletki na rzepy, badminton
- mała piłka
- lupa
- bingo spacerowe
- zielnik lub książka o roślinach, owadach, ptakach
Lekcja 6: transport
Jeśli masz samochód, to można te wszystkie bambetle wrzucić do torby z Ikei, dołożyć jakieś pojazdy dla dzieci, namiocik przeciwsłoneczny, a nawet przenośnego grilla, składany stolik i kuler do szampana. My nosimy wszystko na własnych grzbietach, w plecakach – więc trochę się ograniczamy. Na całodniowe parkowanie dajemy radę spakować się do 2 plecaków. Mając dziecko w wieku wózkowym, możecie też potraktować spacerówkę jako jucznego muła. My już nie mamy, więc kusi mnie 4-kołowy wagonik, w którym w razie czego powiozę i Ono, jeśli nogi nagle rozbolą.
Lekcja 7: miejsce
Wiem, że nie każdy ma szczęście i mieszka w tak zaparkowanym mieście jak Londyn. Dlatego podrzucam link do Moniki, która stworzyła ebooka o poszukiwaniu miejsc na mikrowyprawy, oraz do Ani, która na swoim profilu i stronie Kraków z Dzieckiem poleca świetne miejsca w Małopolsce i nie tylko. Parkowanie w lesie, nad jeziorem czy gdziekolwiek indziej też jest możliwe – najważniejsze to spędzać czas na zewnątrz, na co istnieje jedno obrazowe norweskie określenie friluftsliv (fri-lufts-liv – życie na świeżym powietrzu).
Reply