Czyli 15 rzeczy, którymi zaskoczyła mnie codzienność w Londynie.


Początek zrozumienia

Jakiś pisarz twierdził, że zdziwienie jest początkiem zrozumienia. Mimo że byłam w Wielkiej Brytanii cztery razy, to jako turystka w ogóle nie dostrzegałam pewnych aspektów codziennego życia. Teraz uderzyły mnie z całą wyrazistością i zaraz Ci o nich opowiem. Żeby była jasność, nie zamierzam wyciągać ogólnych wniosków na temat całego narodu czy kultury brytyjskiej, szczególnie po tak krótkim czasie (parę dni temu minął ledwie miesiąc, odkąd tu jestem). Ale będzie o rzeczach nieco mniej oczywistych niż dwa krany czy nieśmiertelne „I’m sorry”.


Angielska pogoda

Jestem raczej zmarzluchem i w Polsce noszę rękawiczki od września do kwietnia. Z kolei u Ono stosuję zimny chów i przywykłam, że w Polsce moja latorośl była zazwyczaj najlżej ubranym dzieckiem w okolicy. Tutaj w jesienne, słoneczne popołudnie przy ok. 20°C na placu zabaw zaobserwowałam pełen przekrój strojów (także u rodziców/opiekunów). Od letnich sukienek na ramiączkach i szortów, po swetry, puchowe kurtki i zimowe śpiworki. Popularną wkładką do wózka jest owcza skóra z Ikei z wyciętymi dziurami na pasy (muszę przyznać, że wygląda to bardzo stylowo!). Póki co, nie ogarniam tutejszej pogody, szczególnie jeśli jadę dokądś metrem. Zazwyczaj albo drżę z zimna, albo niosę pod pachą wielki kłąb ubrań, bo ubrałam siebie i Ono na cebulkę i okazało się, że nam gorąco.


Przystanki

Początkowo czułam się jak Alicja po drugiej stronie lustra, bo nie dość, że przystanek w interesującym mnie kierunku jest po „złej” stronie ulicy, to jeszcze w dodatku odwrócony plecami. Tak! Wiaty przystankowe stoją tyłem do jezdni. Dzięki temu oczekujący na autobus nie muszą obawiać się, że przejeżdżające samochody ich ochlapią. Pomysł genialny w swej prostocie.


Dziecko w przestrzeni publicznej

Pamiętam zszokowane miny przechodniów, kiedy karmiłam piersią pięciomiesięcznego niemowlaka w craftowym pubie w centrum Gdyni. Tutaj w ciągu dnia można zabrać dziecko do pubu. Pod warunkiem, że nie jest to miejsce, gdzie sprzedaje się głównie lub wyłącznie alkohol – innymi słowy, szukamy pubu z kuchnią i menu lunchowo-obiadowym. W tych bardziej rodzinnych lokalach zdarza się nawet przewijak, znaczek przyjazności karmiącym piersią czy wysokie krzesełka! Generalnie obserwuję tu powszechne przyzwolenie na istnienie małych ludzi, którzy ze względu na swoje małe rozumki jeszcze nie do końca opanowały zasady rządzące cywilizowanym światem.


Spokój rodzicielski

Czuję zero presji, jeśli chodzi o przebywanie z dzieckiem poza domem. Twój niemowlak płacze? Dostaniesz kilka pełnych zrozumienia uśmiechów, a pozostali ludzie po prostu udadzą, że to się nie dzieje. Dziecko biegnie przez muzeum pod prąd? „No problem”. Wózek w metrze i schody? Nawet nie muszę prosić o pomoc, pewnie ktoś zaraz zaoferuje ją sam z siebie. Masz w wózku toddlera w puchowej kurtce, ale z gołą głową i stopami? Jeśli liczysz, że obca staruszka zapyta, gdzie czapeczka i skarpetki, to jedź do Polski.


Zwierzęta miejskie

O wiewiórkach wiedziałam (tutaj najczęściej spotyka się szare, amerykańskie, gatunek inwazyjny, który zdominował typową dla Europy populację rudych wiewiórek). Jako mieszkanka Krakowa nie byłam zdziwiona gołębiami. Ale lisy? W środku miasta? No cóż, jest to fakt. Trzeba pamiętać o nakładaniu pokrywki na kosz na śmieci (a śmietniki na resztki jedzenia bywają nawet zamykane na klucz!). Przynajmniej teraz wiem, what does the fox say. Wrzeszczy jak dwulatek, który jednak chciał całego banana, a nie pokrojonego.


Segregacja śmieci

Co do śmieci, to segregujemy je do trzech pojemników: osobno surowce nadające się do przetworzenia, osobno resztki jedzenia (food waste), no i reszta. Worki na recykling i takie z plastiku bio można odebrać bezpłatnie… w najbliższej bibliotece. Worki na zwykłe śmieci (czyli nienadające się do ponownego przetworzenia) musimy kupować w sklepie – On twierdzi, że są relatywnie drogie.


Tyrania plastiku

Wsparcie dla segregacji śmieci jest. Na opakowaniach zazwyczaj znajdziesz znaczek z informacją, do jakiego pojemnika to wrzucić. Jednocześnie zakupy bez folii graniczą z cudem. W supermarkecie praktycznie wszystkie warzywa i owoce są opakowane. Luzem widuję jedynie banany, jabłka i gruszki, bataty i te największe ziemniaki. Czasem zdarzy się kalafior czy czosnek albo cebula. Pozostaje targ i warzywniaki, których mamy dość sporo w okolicy, jednak na tyle ciasne, że trudno wjechać tam z wózkiem, więc muszę specjalnie planować taką wyprawę. Za to nie ma problemu, żeby w takim miejscu kupić coś do własnego worka (korzystam z bawełnianych od Lekko Być Eko i strunowych z IKEA).


System miar i wag

Wielka Brytania używa systemu metrycznego od ponad 20 lat. Ale mleko i piwo nadal sprzedawane są w pintach (pinta = 0,568 ml). Na wielu opakowaniach waga czy objętość podawane są w dwóch jednostkach, metrycznych i imperialnych. Google Maps automatycznie pokazywał mi odległość w milach (już sobie to zmieniłam). Dobrze, że funt to sto pensów, bobym chyba oszalała. Swoją drogą, zauważyłam, że ceny mają tendencję do bycia okrągłymi. Funt, dwa, pięć. Koniec z kasjerkami, które będą winne pensika.

Łatwiej można zrozumieć starożytny system finansowy Armii Tropicieli Wiedźm, jeśli zna się pierwotny system monetarny brytyjski. Dwa ćwierciaki = jeden półpens. Dwa półpensy = jeden pens. Trzy pensy = trojak. Dwa trojaki = szóstak. Dwa szóstaki = jeden szyling, czyli bob. Dwa boby = floren. Jeden floren i jeden szóstak = półkoronowka. Cztery półkoronówki = banknot dziesięciobobkowy. Dwa banknoty dziesięciobobkowe = jeden funt (czyli 240 pensów). Jeden funt i jeden szyling = jedna gwinea.

Brytyjczycy opierali się przed przyjęciem dziesiętnego systemu monetarnego, ponieważ uważali, że jest zbyt skomplikowany.

„Dobry Omen”,
Terry Pratchett i Neil Gaiman

 

(Prawie) za darmo

Pisałam, że nie musimy płacić za worki na śmieci. Opłat nie wymaga także zbiórka śmieci, a także utrzymanie dróg i oświetlenia oraz edukacja, w tym zajęcia dla rodziców w lokalnych centrach oraz oczywiście przedszkole i szkoła. Za to wszystko płacimy w ramach obowiązkowego podatku (tzw. council tax). Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie ilość korzyści, jakie dostajemy w zamian za to. Szczerze wolę taki układ niż gotówkowe pół tysiąca na konto.


Oszczędzaj wodę

Za wodę płacimy zryczałtowaną kwotę, licznika brak. Ma to swoje plusy i minusy. Ale wraz z informacją, ile te opłaty wynoszą i jak powinniśmy je regulować, dostaliśmy też ulotkę zachęcającą do oszczędzania wody. Mogliśmy wejść na stronę firmy wodociągowej i zamówić (bezpłatnie) zestaw akcesoriów zmniejszających użycie wody.


Dziękuję, nie gotuję

Jeśli sądzić po zaopatrzeniu sklepowych półek i stanie naszego piekarnika (jest jak nowy!), to codziennością jest tutaj odgrzewanie gotowych dań. Lodówki i zamrażarki z gotowcami zajmują dużą część okolicznych marketów. I znajdziesz tam wszystko, począwszy od już pokrojonej cebuli, bagietek czosnkowych i puree ziemniaczanego, przez dania kuchni włoskiej, indyjskiej i arabskiej, skończywszy na dewolajach (czyli chicken Kiev, kurczak po kijowsku). Standardem w wielu miejscach jest oferta lunchowa, obejmująca przekąskę, kanapkę i napój oraz coś słodkiego. Przekąska to często chipsy ziemniaczane, takie jak znane nam Lay’s, tu pod nazwą Walkers (polskie leżą, angielskie chodzą #mnieśmieszy).


Jak mokro

No dobrze, wilgoć to zaskoczenie z rodzaju tych mniejszych, bo doświadczyłam bad hair days przy każdej poprzedniej wizycie tutaj. Teraz już wiem, żeby sprawdzać punkt rosy i unikać substancji nawilżających w kosmetykach do włosów. Jednak wilgoć wpływa także na życie codzienne, na przykład na to, jak odczuwa się temperatury (zimno wydaje się bardziej przenikliwe, a jak wyjdzie słońce, to mam wrażenie, że jestem w tropikach). Albo że musieliśmy zakroplić wszystkie dziurki od klucza WD-40, bo nie dało się ich używać.


Polisz jur Inglisz

Mój absolutnie nieperfekcyjny angielski jest akceptowany i rozumiany, jeśli tylko mówię niezbyt szybko i dość wyraźnie (mam z tym problem i po polsku, uroki szybkiego myślenia). Tu jest tylu imigrantów, tyle akcentów i tyle wad wymowy, że niejako wpisuję się w okoliczny krajobraz. Po prawdzie, to jeśli chciałabym posłuchać akcentu prosto z listeningu na egzaminie FCE, to pozostaje mi włączyć BBC.


Zielone światło

W Wielkiej Brytanii można przechodzić przez jezdnię na czerwonym świetle. To zaskoczyło tylko Ono, ale za to bardzo mocno. Stoimy jak frajerzy, czekając na zielone, bo inaczej są pretensje. Cóż. Sama ustaliłam zasady, to teraz muszę się ich trzymać.


Ogólne wrażenia po pierwszym miesiącu są zdecydowanie pozytywne.

Może z wyjątkiem lisów…