7 książek dla rocznego dziecka + tytuły alternatywne.
Same hity, idealne jako drobny prezent na roczek, na Dzień Dziecka.
Lub bez okazji. Bo książek nigdy nie za wiele.
Wszyscy ziewają
Teoretycznie ta książka ma służyć do usypiania. Działa… na mnie. Nawet teraz, kiedy o niej piszę, ziewam jak smok. Podczas lektury też nie potrafię się powstrzymać. Ono niewzruszenie próbuje urwać kolejne ziewające pyszczki, ale bardzo lubi, kiedy czytamy o śpiących zwierzątkach. Choć tu znowu dobór bohaterów jest dość nietypowy: mamy królika, świnię, żółwia… krokodyla i lisa polarnego.
W tym stylu: Vincent Bourgeau & Cedric Ramadier „Zaśnij ze mną”, Jörg Mühle „Śpij, króliczku” i pozostałe z serii.
Bardzo głodna gąsienica
Dość wcześnie kupiłam tę książkę, bo wydawała mi się pewniakiem: kolorowa, z dziurkami do wtykania w nie paluchów i przyjemną historią. Ono polubiło ją niemal od razu, jednak po pierwszych urodzinach stała się hitem. Historyjka jest prosta, ale urocza, a grafika zachwyca, choć wolałabym chyba mniej artyzmu, a więcej naturalizmu. Dobra do nauki nazw owoców, a z czasem nawet ich liczenia.
Podobne: Hervé Tullet „Duży czy mały?” i inne z serii Akuku; Hector Dexet „Nasze ciało”, „A co to?”, „Oto jest ogród”, „W drogę”.
Dear Zoo (Kochane Zoo)
Tę książkę zobaczyłam chyba u Ani z Nebule. Zachwyciła mnie historyjka. Polowałam na ten tytuł długo – polskie wydanie jest od dawna wyczerpane. Ostatecznie mamy wersję oryginalną. Zaprezentowaliśmy książkę podczas lotu samolotem, kiedy Ono było wybitnie znudzone siedzeniem na kolanach. To był strzał w dziesiątkę! Chyba z pół godziny minęło na otwieraniu kolejnych okienek, i od nowa, i jeszcze raz.
Podobne: „Dear Santa” tego samego autora; Eric Hill i seria o Spocie, Lucy Cousins i seria o Mysi.
Ulica Czereśniowa
Pierwsza książka z tej serii pojawiła się u nas na pierwsze urodziny. Tak się składa, że kwiecień to czas kwitnienia drzew czereśni, których akurat jest sporo w ogrodach moich rodziców i ich sąsiadów, więc prezent był z przesłaniem. Oczywiście moja roczna latorośl jeszcze go nie łapała, za to momentalnie złapała kontakt z książką. Zaczęło się od pokazywania i opowiadania przeze mnie. Obecnie Ono samodzielnie wyszukuje różne osoby na obrazkach i prowadzi narrację w swoim języku. Jedyne, co miałabym do zarzucenia Czereśniowej, to to, że nie ma wersji podróżnej (ze zminimalizowaną liczbą szczegółów). Bo jak czasem Ono się uprze, to ciężko wytłumaczyć, że to za duża książka, żeby ją zabierać na weekend do babci.
Podobne: seria „Rok w…”, seria „Opowiem ci, mamo…”, seria o Miasteczku Mamoko.
Jeden Dzień
Od rana do wieczora, od poduszki do księżyca za oknem. To bardzo prosta książeczka, w której znajdują się rysunki przedmiotów, zwierząt i osób, które dziecko ma okazję napotkać na swojej drodze w ciągu całego dnia. Są produkty spożywcze, sprzęty na placu zabaw, ubrania, naczynia, meble… Wszystko narysowane charakterystyczną, nieco nieporadną kreską, jednak na tyle jednoznacznie, że Ono nie miało najmniejszych problemów z rozpoznaniem kota, psa czy huśtawki.
Podobne: „Mój pierwszy słownik obrazkowy”, „100 pierwszych słów”.
Jest tam kto?
Książka z rodzaju aktywizujących, czyli: zapukaj do drzwi, a potem wejdź do pokoju i zobacz, co tam jest. Graficznie może nie powala – pokoje bolą mnie w perspektywę – ale Ono bardzo lubi ją przeglądać i pukać w drzwi. Dobra też do nauki kolorów.
W tej serii także: „Dokąd idziemy?” „Wymyśl coś!”, „A dlaczego?” (uwaga: pozostałe nie są już podobno aktywizujące).
Babo Chce
Pozycja specyficzna, bo nie każdemu podejdzie jej melodyczny, onomatopeiczny tekst, naiwne obrazki, zezowate postacie i dość dziwny świat przedstawiony. Sama mam mieszane uczucia, jednak to wpis o tym, co lubi moje dziecko, a bez Babo dzień jest stracony. Więc czytam, śpiewam, klaszczę, a Ono pokazuje, szczeka, gdacze, chrumka i udaje wiewiórkę. (Nie mów mi, że nie wiesz, jak robi wiewiórka!)
W ten serii także: „Lalo gra na bębnie”, „Binta tańczy”.
Reply