Jak kupować mniej i dalej cieszyć się życiem. Plan na 2025

Co byś zrobiła, gdyby zawartość Twojej szafy skurczyła się do 33 najulubieńszych rzeczy? Do odpowiedzi jeszcze wrócę, ale najpierw przeczytaj, co mi dało 10 lat niekupowania.

Pierwszy detoks zakupowy urządziłam sobie w 2015, po lekturze książki „Mniej” Marty Sapały. Wtedy to był kwiecień bez zakupów. Po nim jeszcze kilkakrotnie wracałam do tych założeń. Za każdym razem „odwyk” zakupowy pomagał mi w zmianie myślenia, budowaniu nawyków, analizie zachowań. (Używam cudzysłowu, bo jednak z prawdziwym odwykiem przy realnym uzależnieniu nie miało to wiele wspólnego). Dzięki tym doświadczeniom, kiedy w moim życiu działy się rewolucje – takie jak urodzenie dziecka, zmiana pracy, emigracja, urządzanie mieszkania czy łódki – udawało mi się nie oddawać zakupowemu szaleństwu.

Dlaczego tak trudno jest nie kupować?

Robienie zakupów pobudza znajdujący się w mózgu ośrodek nagrody. Jednocześnie jest to czynność bardzo łatwo dostępna i o niskiej barierze wejścia. Z poziomu smartfona można w kilka minut kupić co tylko się chce, nawet jeśli człowiek jest skrajnie zmęczony, przebodźcowany czy chory. Zaobserwowałam przy tym, że u mnie większą dawkę dopaminy uwalniają zakupy online: najpierw podczas przeglądania strony i finalizowania transakcji, a później podczas otwierania paczki. Zakupy w realu nie są aż tak przyjemne, bo wiążą się z dyskomfortem w metrze i hałasem oraz bałaganem w sklepach, a to zmniejsza radość. Jeszcze nigdy nie byłam w sytuacji, w której dla tej przyjemności popadłabym w długi czy przez pomyłkę kupiłabym rzecz, którą już mam, bo o tamtej zapomniałam. (Jeśli Tobie się zdarzyło – proszę, poszukaj profesjonalnej pomocy, porady z internetu nie wystarczą!) Mimo to czuję, że potrzebuję przyjąć w kupowaniu pewne zasady i ramy. To w końcu czynność, którą trzeba wykonywać regularnie, zaopatrując dom i rodzinę w brokuły i buty, makaron i myjki do naczyń, szampon i skarpetki.

Co udało mi się osiągnąć

• eliminacja zakupów pod wpływem impulsu typu „widzę-klikam-kupuję”
• lepsza umiejętność określania, czego potrzebuję, a czego (tylko) chcę
• znaczące zmniejszenie momentów paniki typu „nie mam się w co ubrać”
• większa kreatywność w zestawianiu już posiadanych ubrań
• czerpanie przyjemności z samego oglądania rzeczy
• dużo udanych zakupów z drugiej ręki
• ograniczenie liczby rzeczy trzymanych z sentymentu, z nadzieją, że schudnę, zmienię tryb życia czy z myślą, że jak tylko kupię 3 inne pasujące, to będą w sam raz

Czy to już minimalizm?

Doświadczenia z barką z zeszłego roku pchnęły mnie do dalszych przemyśleń w temacie stanu posiadania oraz minimum potrzebnego do komfortowego życia. Napatrzyłam się na ludzi, którzy całe swoje życie mieszczą na 20-metrowej barce. Trochę pozazdrościłam. Jednak kupowanie nie jest nauką ścisłą i, o ile wiem, nikt jeszcze nie stworzył wzoru, z którego każdy może sobie obliczyć optymalną liczbę posiadanych rzeczy. (Może szkoda?) Więc trochę „na czuja” dążę do jako-takiej równowagi we własnej garderobie, analizując regularnie swoje potrzeby w tym względzie. Dlatego moje koleżanki nazywają mnie minimalistką. Dla mnie to racjonalny hedonizm (lub hedonistyczny racjonalizm), ale czymże jest nazwa. Moim głównym celem jest mieć mniej rzeczy i więcej pieniędzy, przy zachowaniu tego samego poziomu radości z życia.

Projekt 333

Wracając do koncepcji 33 rzeczy w szafie, może się wydawać drastyczna, jednak z powodzeniem stosuję tę metodę od jakiegoś czasu i wcale nie cierpię przy tym katuszy. Projekt 333 to koncept Courtney Carver, Amerykanki, która postanowiła uprościć swoje życie i zminimalizować źródła stresu, płynące m. in. z posiadania nadmiernej liczby przedmiotów. Według założeń projektu, co 3 miesiące wybieramy 33 najulubieńsze rzeczy na dany sezon, a resztę chowamy. Po upływie tego czasu robimy selekcję wśród schowanych rzeczy, i wybieramy kolejny zestaw. Jeśli jesteś osobą, która codziennie dokonuje wyborów spośród 40 par spodni, 30 swetrów czy bluzek, oraz 50 par butów, to tak rewolucyjna, nagła redukcja może być szokiem. Dla mnie nie była, bo wielokrotnie przetrzebiałam szafę, wpuszczając do niej więcej powietrza.

Kapsułka na kwartał

Założenie projektu to 33 rzeczy z kategorii ubrań, butów, dodatków i biżuterii – bez piżam, bielizny, ciuchów sportowych, obrączki itd. Pozwoliłam sobie to trochę zmodyfikować, do czego zresztą zachęca sama autorka. Moja lista to same ubrania, i to te do wychodzenia do ludzi. Selekcję płaszczy, butów i biżuterii mam już za sobą i nie czuję potrzeby dalszej redukcji. Ponadto, w Utah, gdzie mieszka autorka, najwyraźniej pogoda pozwala na to, żeby mieć 2 pary butów na sezon. W Londynie w ciągu jednego tygodnia potrafią być wszystkie możliwe pory roku. Mój dotychczasowy sposób radzenia sobie z tym to nieustająca żonglerka obuwiem oraz płaszczami i nie zamierzam tego zmieniać, póki wszystko mi się mieści i nie mam poczucia nadmiaru. Przy tym wszystkim te 33 ubrania (na teraz to 4 pary spodni, 5 spódnic, 7 swetrów/bluz, 5 sukienek, 10 koszulek/bluzek/topów i 2 kombinezony) wystarczają spokojnie na 90 dni. Bez poczucia, że ciągle noszę to samo, bo każdą rzecz zakładam w tym czasie 3-5 razy, ale bez wrażenia, że coś leży nieużywane (jeśli tak się zdarzy, to przy następnej selekcji odkładam tę rzecz).

W 2025 przestaję kupować ubrania

Po redukcji posiadanych rzeczy, wywiezieniu części ciuchów na barkę i roku z projektem 333 nadal mam z czego wybierać, więc w tym roku postanawiam nie kupować nowych ubrań. Nie potrzebuję więcej bluzek, sukienek, spódnic, spodni, koszul czy swetrów. Oczywiście, czasem CHCĘ mieć więcej, ale to właśnie z tym chceniem planuję wygrać. Wyjątkiem będzie bielizna (to są rzeczy, które po prostu wymieniam czy uzupełniam na bieżąco), lub jeśli czegoś będę się musiała pozbyć (bo jest zniszczone albo przestało pasować –np. gdybym zmieniła rozmiar i wszystkie spodnie zrobiłyby się za małe). Postanowienie nie obejmuje też ubrań na barkę, bo te traktuję jak sportowe/funkcyjne. Barkowe zakupy będę robić z drugiej ręki i w oparciu o listę z grafiki poniżej (produkty są przykładowe, po prostu wybrałam ładne zdjęcia).

fokus na dodatki

Drugie postanowienie dotyczy akcesoriów, bo pod tym względem panuje u mnie wręcz posucha. Gdybym zgodnie z zasadą Projektu 333 miała ograniczyć się do 2 torebek, musiałabym jedną kupić. Tak, mam obecnie jedną torebkę, a dokładniej jedną działającą, bo w drugiej ostatnio zepsuł się zamek i nie da się tego naprawić. Rzadko kupuję torebki, bo mało co mi się podoba, rezultatem jest totalne zajeżdżanie tej jednej ulubionej, a później długie poszukiwania kolejnej. To chciałabym w tym roku zmienić i znaleźć kilka, które będę nosić na zmianę. To samo tyczy się butów, bo mając niewiele par i dużo chodząc, zużywam je stosunkowo szybko. Założenie jest takie, że tych dodatków będzie maksymalnie 12 przez cały rok: 4 torebki, 4 pary butów, a resztę slotów może zająć szal, pasek, czapka czy apaszka.

Co z tą dopaminą?

Nie palę, nie gram w gry, nie imprezuję, a jakiś czas temu drastycznie ograniczyłam czas spędzany w social mediach, bardzo rzadko piję alkohol. Jem raczej zdrowo – po junk food czy zupki chińskie sięgam najwyżej parę razy w roku. Przy takim trybie życia „polowanie” na Vinted i nie tylko dawało mi przyjemność, którą trudno będzie zastąpić. Ale spróbuję. Jakie mam alternatywy?

  • gotowanie i pieczenie – lubię i robię to od dawna
  • czytanie książek – jak wyżej
  • prace ręczne – planuję spróbować robienia świec, makramy, kolaży, mozaiki, wybiorę się też na pewno ponownie do studia malowania ceramiki
  • robienie list i odhaczanie – mnie to daje ogromną przyjemność
  • spotkania z ludźmi, wyjścia z domu, nowe miejsca itd.
  • odgracanie mieszkania – nie wiem, czy nie wolę tego od zakupów!
  • joga, marszobiegi – nie cierpię biegać, ale chodzenie do szybkiej muzyki jest super, korzystam z treningów Allie Bennett na Spotify
  • kupowanie rzeczy zużywalnych ORAZ rzeczywiste zużywanie ich – chomikowanie kosmetyków na zapas to coś, do czego mam tendencje (polskie kosmetyki nie mają sobie równych!)
  • barkowanie – ogarnięcie śluzy to bardzo wysokodopaminowa czynność
  • tworzenie – w tym blogowanie; myślę też, czy nie spróbować podcastu
  • nauka – od prawie roku odświeżam francuski z Duolingo i będę to kontynuować
  • ogarnianie ubrań Ono – to niekończąca się historia, a prawie 9-letni człowiek ma już coraz więcej do powiedzenia w sprawie swojego wyglądu, więc ciągle czegoś szukam albo czegoś się pozbywam

To dopiero początek…

Minęła dopiero 1/12 tego roku, więc trochę za wcześnie na jakiekolwiek większe wnioski. Nie kupiłam w styczniu żadnych ubrań. Za to 4 sprzedałam, 7 wystawiłam, kilkanaście wyniosłam do sklepu charytatywnego. Przejrzałam szale i apaszki. Kupiłam z drugiej ręki torebkę, która czeka na mnie w Polsce (oj, odroczona przyjemność – trochę boli, ale ostatecznie cieszy bardziej) oraz parę używanych butów na barkę. I noszę to, co już mam. Z czym mi bardzo dobrze.

By

Posted in

Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia − dziesięć =