Czyli jak przetrwać Black Friday, wyprzedaże, grudzień i inne gorące okresy w handlu.

Dziękuję, nie kupuję

Od kilku lat na różne sposoby ograniczam kupowanie. Cykliczny miesiąc bez zakupów, upraszczanie szafy, denko kosmetyczne, detoks zabawkowy, niekończący się proces minimalizacji stanu posiadania, pełen porażek, potknięć i regresów… Choć moja praca polega zasadniczo na namawianiu ludzi do kupowania, wobec siebie samej regularnie stosuję podobne narzędzia – tylko w odwrotnym kierunku. Może Tobie też pomogą.


1. Koniec z newsletterami

Newslettery ze sklepów internetowych, nawet te najbardziej sympatyczne, koleżeńskie i poradnikowe, służą sprzedawaniu. Kiedy się wypisuję, mam mniej okazji do niezaplanowanych zakupów. Czasem zapisuję się dla kodu rabatowego, tylko po to, żeby zaraz się wypisać. (Bywa, że można to zrobić wielokrotnie!)


2. Tylko prawdziwe pieniądze

Nie korzystam z karty kredytowej ani z systemów odroczonej płatności. Kiedyś więcej płaciłam gotówką i w Polsce nadal wolę to robić. Nad gotówką jest większa kontrola, pieniądz elektroniczny wydaje się lekką ręką. Jednak od przeprowadzki większość płatności robię kartą. Powód? Prozaiczny, nie ogarniam brytyjskich monet… Żeby jakoś nad tym zapanować, przelewam co miesiąc określoną kwotę na kartę przedpłaconą (korzystam z Revoluta). Nie ma tam debetu ani łatwego dostępu do konta oszczędnościowego.


3. Przeliczanie

Można przeliczać na roboczogodziny. Albo na metry kwadratowe mieszkania. Albo… na koszt transportu przy przeprowadzce za granicę. Każda rzecz, którą mam, będzie musiała kiedyś zostać albo sprzedana/oddana, albo spakowana i przewieziona do Polski. To powstrzymuje przed szaleństwem i skłania jednak do trzymania się zasady „one in, one out”.


4. Znajomość stanu posiadania

Jakiś czas temu bezlitośnie podliczyłam zawartość szafy, półki na talerze czy pudełka z kosmetykami kolorowymi. Mam wystarczająco.


5. Zakupowy dzień

Staram się, żeby zakupy internetowe odkładać na jeden dzień tygodnia. U mnie to wtorek. Przy okazji także dzień, w który ogarniam finanse firmowe, budżet, opłaty stałe itd. Jak zrobię przelew dla ZUS-u, to od razu jakoś mniej chętnie wydaje się kolejne setki na kieckę czy buty.


6. Lista zakupów

Stara dobra lista chciejstw, zachcianek i marzeń. Często kiedy na nią zaglądam, wybałuszam oczy ze zdziwienia. Co mi się w tym podobało? Ja to chciałam mieć?! DLACZEGO?!


7. Inne rozrywki

Wiem, że obecnie lista życiowych przyjemności mocno nam się wszystkim skurczyła. Ale jest jedna rzecz, którą możemy robić zawsze i są to, uwaga, porządki. Te elektroniczne: w zdjęciach, plikach, skrzynce mailowej, zakładkach, hasłach, na Pintereście, Linkedinie, blogu czy gdziekolwiek tylko przyjdzie Ci do głowy. To znacznie bardziej produktywne zajęcie niż zapełnianie wirtualnego koszyka.


W tym roku obserwuję u siebie dużo zmian w strategiach (nie)zakupowych. Częścią z nich dzielimy się w grupie Nie Kupuję Tego. Możesz do nas dołączyć, zapraszam!