Teraz wiem już na pewno, że apokalipsa i przeprowadzka to synonimy. Tak samo jak przeprowadzka i wyrzucanie.


Charakter: chaotyczny zły

Jeśli przeprowadzka jest chaosem, to przeprowadzka z małym dzieckiem, przy jednoczesnym normalnym funkcjonowaniu domu (praca, gotowanie, pranie, zabawa) jest chaosem pomnożonym przez kazylion. Nasze mieszkanie stało się pakowalnią, co mocno utrudniało nam codzienne funkcjonowanie. Nam, czyli mnie, Ono i mojej mamie, która przyjechała pomóc mi wszystko ogarnąć. (Bez niej i bez siostry nie dałabym rady, dodatkowa głowa ułatwiała podejmowanie decyzji, a dodatkowe ręce były na wagę złota. Jak już przy tym jesteśmy, to tata też mi bardzo pomógł, ogólnie cała rodzina wspierała jak mogła, za co jestem ogromnie wdzięczna).

 


Kupione w sierpniu

  • kilka książek dla dzieci
  • kalosze i 2 pary butów jesiennych
  • 2 rozpinane sweterki bawełniane
  • kombinezon przeciwdeszczowy w rozmiarze 104, używany
  • stetoskop zabawkowy
  • komplet naczyń porcelanowych z motywem kotka
  • tkanina wodoodporna na obszycie wózka dla lalek
  • kamień do pizzy (nasz stary pękł na 3 kawałki)
  • mała patelnia, używana
  • legginsy domowe, biały t-shirt
  • duża torba dla mamy/do wózka, używana, od znajomej
  • pilnik do paznokci
  • szczoteczka do zębów (z plastiku z recyklingu, pakowana w tekturkę z makulatury)

Niekupione w sierpniu

Zapoznałam Ono z ideą biblioteki, żeby nie musieć robić bazy książkowej do moich rodziców. Bardzo nam się spodobało! Szczególnie że to ta sama biblioteka, do której sama byłam zapisana 30 lat temu. W myśl zasady „zepsute rzeczy się naprawia” byłam u dentysty. Powstrzymałam się przed zamówieniem pary codziennych butów – poczekam, aż całkiem schodzę te, które już mam. Nie pojechałam do Jyska ani do Ikei po tysiąc jeden pierdół do domu (był taki plan, ale w Londynie też jest Jysk i Ikea). Zamiast rzutem na taśmę zrealizować jakiś zakup z wishlisty prezentowej Ono, odchudziłam ją i postanowiłam, że najbliższe obdarowanie będzie na mikołajki.


Podsumowawszy

Udaje mi się trzymać zasady „one in, two out”. Niektórych rzeczy się pozbywam, bo przestają być potrzebne, inne się w naturalny sposób zużywają i muszę je wyrzucić. Staram się to robić w sposób zrównoważony (np. stary kamień do pizzy stał się drenażem do kwiatków). Jestem też wciąż wierna założeniu, żeby nie lecieć od razu do sklepu. W pierwszej kolejności zawsze szukam czegoś używanego, jeśli to oczywiście możliwe (szczoteczkę do zębów czy buty dla dziecka kupuję nowe, ale ubranka czy naczynia z drugiej ręki są już okej).


Nowy rozdział

Piszę ten wpis już z Londynu, gdzie zakupowa asceza dopadła mnie na dobre. Uwiłam już gniazdo, mam wszystko, co potrzebne. Kupuję tylko jedzenie i skupiam się na tym, żeby było less waste. Ale o tym dopiero w następnym podsumowaniu.