Czy rozmawiam z panią na krakowskim targu, czy pytam o drogę na Podlasiu, niemal każdy od razu wie, że nie jestem STĄD. Bezwiednie się demaskuję. Wszystko przez moje ulubione śląskie słowa. Ostatniego z listy prawdopodobnie nie znasz – choć jest takie oczywiste.
Jestem z miasta Miodka
Tak jak on, urodziłam się i wychowałam w Tarnowskich Górach, wyjątkowym mieście sztolni i kopalni srebra, które niedawno wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jednak profesor Miodek pochodzi ze śląskiej rodziny, a u mnie w domu nigdy się nie godało. Moi przodkowie są napływowi – o takich ludziach Ślązacy mówią „krzaki”: nie mamy mocnych śląskich korzeni, ale tu żyjemy i czujemy się jak u siebie.
„Powiedz coś po śląsku!”
Taka prośba zawsze wywoływała u mnie konsternację. Bo co tu powiedzieć? Słynny śląski dwuwiersz o szolce tyju na byfyju? Przecież język, którego używam, to zwyczajna polszczyzna z lekkimi wpływami gwary śląskiej, małopolskiej, odrobiną czeskiego i niemieckiego oraz cieniem Kresów. I weź to, człowieku, wytłumacz w jednym zdaniu nowo poznanemu człowiekowi.
„Being born in a stable does not make one a horse.”
Daniel O’Connell
Nie jestem Ślązaczką. Jestem ze Śląska
Ustaliliśmy więc, że żadna ze mnie Hanyska. Śląską gwarę (lub, według niektórych, język śląski) znam raczej biernie, tzn. w miarę rozumiem, co się do mnie mówi. To więcej niż po niemiecku – umiem się przedstawić i spytać, gdzie jest kościół, prawdopodobnie myląc po drodze czasy i rodzaje gramatyczne oraz niekoniecznie ogarniając odpowiedź. Mój nieużywany niemiecki pokrył się grubą warstwą kurzu, a śląskiego używam na co dzień. A najczęściej słów z poniższej listy.
Zmierzły
Czyta się jak marznąć, z osobnym er-zet. To określenie kiepskiego nastroju, połączonego z marudnością i gderliwością oraz skłonnością do irytowania się. Bywam zmierzła, kiedy się nie wyśpię. I nade wszystko, kiedy jestem głodna.
Przepadzity
Nikt nie chce taki być, ale każdy bywa. Przepadzitość to chciwość, skąpstwo, niechęć do dzielenia się. „Ale z ciebie przepadzitek!” – usłyszy dziecko, które nie chce się dzielić. Albo matka, którą ktoś przyłapie na jedzeniu czekolady w tajemnicy przed wszystkimi.
Oszkliwy
Lub łoszkliwy. Kojarzy się ze szkliwem, a to po prostu synonim brzydoty, ohydy, czasem tandety. Oszkliwe może być wykończenie mieszkania, kiedy ekipa się nie postara, zrobi coś niedokładnie.
Ciorać
Czasownik o kilku znaczeniach słownikowych – jednak dla mnie cioranie to włóczenie po podłodze, a metaforycznie użytkowanie bez specjalnej dbałości. Przykładowo, po domu noszę legginsy i jakieś sukienki, których nie szkoda mi ciorać, kiedy bawię się z dzieckiem czy sprzątam. W wyniku tego niektóre moje rzeczy są ściorane. Pozbywam się ich, kiedy wyglądam jak ciarach.
Sznupać
Ten nieco onomatopeiczny czasownik oznacza intensywne szukanie, grzebanie, myszkowanie, węszenie. Używa się go raczej w pejoratywnym znaczeniu, bo mało kto sznupie w dobrej wierze. Można posznupać w damskiej torebce – swojej albo czyjejś. Zdarza się też wysznupać jakieś fajne rzeczy w second handzie. Istnieje również instytucja hasiosznupa (zwanego także hasiomaszkietnikiem), czyli człowieka, który grzebie w śmietniku w poszukiwaniu wartościowych przedmiotów.
Fyrlać/fyrtać
Jak już jesteśmy przy dźwiękonaśladowczych czasownikach, to nie mogę nie wspomnieć o fyrlaniu! Służy do tego celu fyrlok, taki sprzęt w kształcie gwiazdki na patyku, na który jedna z moich babć mówiła kołotuszka, a druga mątewka. Sama najczęściej fyrlam łyżką lub widelcem, na przykład jajka na omlet albo zupę ze śmietaną.
Klupać
Po czym poznać niedzielę w śląskim domu? Od rana klupie się mięso na rolady! Tłuczek do mięsa to chyba jedyny sprzęt kuchenny, do którego oficjalnej nazwy nie potrafię przywyknąć, bo dla mnie to jest po prostu klupaczka. (Ale ciasto wałkuję wałkiem, choć śląska nudelkula jest określeniem przeuroczym).
Ryć się
Zazwyczaj w wyrażeniu „kaj się ryjesz?”, czyli „gdzie się pchasz?”. Bywa, że w sklepie ktoś mi się wryje w kolejkę, szczególnie kiedy w Lidlu promocja na ubranka dziecięce. Czasem sama się muszę ryć, bo inaczej mnie stratują. Rycie można też wytknąć komuś pieszczotliwie, na przykład dziecku, które włazi na kolana.
Tata: Uważaj, bo zdjęliśmy stary gelender, a nowego jeszcze nie zamontowałem. Niełatwo kupić dobry gelender.
ja: Tato… zlituj się… co to jest gelender..?
Tata: Oj, no gelender to gelender!
Cisnąć
Normalnego człowieka cisną buty, a Ślązak wstaje rano i ciśnie do roboty. W zależności od kontekstu to pojemne określenie staje się synonimem do iść („kaj ciśniesz?” = dokąd idziesz?), pchać coś („co mosz tako mina, kiebyś bana pod Park Kościuszki cisnoł?”” = czemu masz taką minę, jakbyś pchał tramwaj pod Park Kościuszki; oznacza to syzyfową pracę, bo rzeczony park leży na górce) lub ciężkiej pracy („pociś z tom robotom, bo do jutra nie skończymy!” = przyłóż się do pracy).
Borok
Po polsku nieszczęśnik, biedak, nie finansowy. Boroku! – mówię do Niego, kiedy na łożu boleści walczy z męską grypą. Boroczku! – żałuję, gdy Ono piźnie się w czajnik, czyli uderzy w głowę.
Bebok
Pojęcie-worek dla wszelkiej maści potworów i innych straszności. Beboki mogą mieszkać pod łóżkami albo w szafie, albo śnić się w koszmarach.
Klapsznita
Sznita lub sznitka/sznytka to kanapka, zaś klapsznita to sandwicz, czyli dwie kromki chleba, a pomiędzy nimi coś. Cudownie obrazowe: kanapka z klapką.
Karminadle lub karbinadle
Dla reszty Polski to kotlety mielone, niektórzy mówią na to sznycle. To słowo przeszło do historii kinematografii za sprawą filmu Kazimierza Kutza „Perła w koronie”, gdzie w jednej ze scen karminadel dla ojca górnika w tajemniczy sposób znika z talerza.
Fuzekle
Słowo rzadko przeze mnie używane, bo wolę ogólnopolskie „skarpetki”, jednak należy do ulubionych, więc znalazło się w tym zestawieniu. Zdarza mi się użyć wyrażenia „sery fuzeklowe” na zbiorcze określenie wszelkich śmierdziuchów.
Ciapkapusta
Danie, które pamiętam z przedszkola: puree ziemniaczane, wymieszane z kiszoną kapustą. Proste i pyszne. Zabawne, że On, choć wychował się w zupełnie innym regionie, także zna tę potrawę, tylko pod inną nazwą.
Rajzefiber
Poważna choroba, stojąca gdzieś obok weltszmercu, hercklekotu i heksenszusu. Dosłownie to gorączka podróżna i występuje u osób, które wybierają się dokądś dowolnym środkiem transportu. Objawy: nerwowość, irytacja, nieogarnięcie, zapominalstwo.
Ostrzówka
Słowo, które w zależności od regionu, ma najróżniejsze warianty, jednak w Tarnowskich Górach kupienie temperówki graniczy z cudem. Tam kredki i ołówki ostrzy się ostrzówką i pamiętam mój szok, kiedy odkryłam, że nie wszyscy tak robią! Ten regionalizm występuje podobno na bardzo wąskim obszarze.
Reply