Misja: lekka spacerówka. Jak (nie) zostałam wózkomaniaczką

Ponad 1000 słów o tym, jak zwariować, kupując wózek dla dziecka.


Ten jedyny

Nie zna życia ten, kto nie próbował kupić wózka dziecięcego. To przedsięwzięcie porównywalne do wyboru samochodu, i nierzadko równie kosztowne. Tyle dobrze, że główny pasażer ma kłopoty z komunikacją i prawdopodobnie nigdy nie powie ci, że wybór był nietrafiony. Innymi słowy, jeśli się do tego zadania nie przyłożysz, sama na tym ucierpisz. Chyba że będziesz mieć szczęście i przypadkowo trafisz na ideał.


Wózkologia

Moje pierwsze, nieśmiałe kroki w wózkowym świecie postawiłam na blogach. Posty Marysi otworzyły mi oczy na kwestie, o których w życiu bym nie pomyślała. Wcześniej sądziłam, że wózek to wózek: każdy jeździ, każdy się składa, różnią się tylko kolorem i ceną, może trochę jakością. Jakże się myliłam! Z wypiekami na twarzy czytałam o amortyzatorach i zawieszeniach, porównywałam rodzaje kół, zgłębiałam zalety i wady sposobów składania. Prawdę mówiąc, wcale nie robiłam się od tego mądrzejsza. Nadal wielkim pytaniem było: jaki wózek będzie dla nas najlepszy?


Idealne dopasowanie

Jak się okazało, analogia z samochodem nie była wcale taka od czapy. Wózek musi pasować do nas: do tego, gdzie mieszkamy i po czym będziemy jeździć. Trzeba przemyśleć, gdzie zamierzamy go trzymać i czym przewozić, jak logistycznie rozwiązać wychodzenie na spacer, o jakiej porze roku urodzi się dziecko, co oprócz niego chcemy do tego wózka wrzucić… Do tego dochodzi jakieś tysiąc pięćset decyzji indywidualnych: liczba kół, kolor, rodzaj pokrycia, styl i design. W każdych widełkach cenowych da się znaleźć co najmniej 5 mocnych, polecanych modeli. Słowo daję, można oszaleć!


Życie bez wózka

Kiedy zdałam sobie z tego wszystkiego sprawę, poczułam zawroty głowy. Trzeba dodać, że byłam wtedy w ciąży, więc mój mózg już i tak częściowo zastąpiony był przez kalafior (wygląd ten sam, funkcjonalność niekoniecznie). Doszłam nawet do wniosku, że w ogóle nie będziemy kupować głębokiego wózka, bo na początek wystarczy chusta, a potem się zobaczy. Ale wózek mieliśmy dostać w prezencie od przejętej pierwszym przedstawicielem mojego pokolenia rodziny, więc miałam zostać jednak matką wózkową.


Kolejne przybliżenia

Do sprawy podeszłam metodycznie: wypisałam cechy dyskwalifikujące, po czym zaczęłam przekopywać internety jak oszalała, ciężarna ryjówka. Po 8 godzinach poszukiwań, porównywania wagi, wielkości, funkcji i recenzji, wyłoniłam idealnego kandydata. Kiedy Mu go przedstawiłam, oczywiście podszedł do sprawy nieufnie i spędził kolejne 8 godzin na swoich poszukiwaniach, przechodząc taką samą drogę jak ja przedtem. I uzyskując identyczny rezultat. A droga wyglądała tak…


– Bugaboo Cameleon!
– Za duży, nie mamy go gdzie trzymać. Może Babyzen Yoyo?
– Małe kółka, bez amortyzacji, będą nam wpadać w dziury na chodniku, wytrzęsiemy dziecko. Może Bumbleride Indie?
– Niby terenowy… ale słabo wygląda z gondolą. Może Stokke Trailz? Albo Cybex Priam?
– Oba strasznie ciężkie, nie damy rady nosić po schodach… Może Babyzen Zen?
– Duże piankowe koła, duża gondola, kompaktowy po złożeniu, mniej niż 10 kg. Wszystkomający. BIEREMY!

Nasz Zenek

Wybrany trójkołowiec sprawdzał nam się świetnie od początku okresu wózkowego. Z prawdziwą przyjemnością wychodziłam na codzienne spacery. O tym może jednak napiszę innym razem, bo Babyzen Zen to wózek, który praktycznie nie ma recenzji w polskim internecie. A zasługuje.


Wracając do tematu, po roku idyllicznego użytkowania naszego wózka 2w1 stanęliśmy w obliczu kolejnych pytań: co zrobić z wózkiem w samolocie i jaki wózek zabrać na wakacje. W naszych głowach pojawiały się przerażające wizje: pracownicy lotniska rzucają naszym Zenem w dal; znosimy nasz pojazd po schodach londyńskiego metra; pchamy go mozolnie po paryskim bruku, bo nie zmieścił się na wąskim chodniczku; torujemy sobie nim drogę w tłumie turystów przed Moną Lisą… Brrr. Co prawda byliśmy już z Zenem na wakacjach w Trójmieście i spisał się doskonale, ale trochę się go nanosiliśmy po schodach.


Spacerówka do samolotu

Na myśl o poszukiwaniach kolejnego wózka robiło mi się słabo. Jednak, jak się okazało, wiedza o wózkach jest jak jazda na rowerze: tego się nie zapomina (a przynajmniej nie w ciągu roku). Doktorat ze spacerówki napisałam w jakieś 2 godziny. A że lekka spacerówka to częsty obiekt pożądania wielu rodziców, to zadanie miałam ułatwione. Na forach i blogach jest multum wątków i poleceń na ten temat. Niżej znajdziecie esencję „doktoratu”: moją listę wraz z wagą każdego wózka, jego wymiarami po złożeniu i ceną nowego egzemplarza.


Małe, lekkie spacerówki

Wszystkie powyższe modele łączą następujące cechy:

  • niewielka waga
  • małe wymiary po złożeniu
  • pojedyncze, piankowe kółka
  • pełna rączka
  • oparcie rozkładane do spania

Wózek do miasta

Każdy z nich prawdopodobnie sprawdzi się zarówno jako lekka spacerówka na co dzień, do noszenia po schodach, jeżdzenia po mieście, wożenia w bagażniku auta. Będą też idealne jako wózek na wakacje, który bez żalu nadacie na bagaż na lotnisku i łatwo wniesiecie (razem z dzieckiem!) po schodach w muzeum czy do wagonu metra, nawet w godzinach szczytu.

Powyżej: BabyHome Emotion, Baby Jogger City Tour, Babyzen Yoyo, Greentom Upp.
Poniżej: Hartan Bit, Kees K2Go, Mountain Buggy Nano, Valcobaby Snap 4.

 


Jak turkusowy, to brać

Ostatecznie staliśmy się posiadaczami Babyhome Emotion i powiem Wam, że to chyba było przeznaczenie. Znalazłam go przypadkiem, kiedy wrzucałam nasz leżaczek na OLX. Wcześniej szukałam kilku wózków z powyższej listy, więc serwis „wiedział”, jakie ogłoszenia mogą mnie zainteresować. Wózek był turkusowy i miał przystępną cenę. Czego chcieć więcej? Pojechałam więc na ul. Niezapominajek (czy nie cudowna nazwa?) i wróciłam z wózkiem. I dzieckiem, machającym ze swojej nowej karety do tłumu jak królowa Elżbieta (Ono ostatnio w każdej sytuacji trenuje robienie „papa”).


Symptomy wózkomanii

Jak widać, o wózkach mogę długo, ale do wózkomaniaczki mi daleko. Raczej nie czeka mnie posiadanie garażu pełnego wózków (nawet nie mam garażu!), bo zwyczajnie nie czuję takiej potrzeby. Daleko mi też np. do Pauliny, która szczerze przyznaje, że często kupuje wózek, jeździ nim jakiś czas, a później sprzedaje. Mimo że w naszej „stajni” pojawił się Emotion, Zen zostaje z nami i mam zamiar nadal go używać. (Choć powiem Wam, że ostatnio zanoszę Ono do żłobka w chuście albo w Tuli, bo dzięki temu mogę iść skrótem przez łączkę, na której wózek utknąłby mi w błocku aż po osie).


Ale jest we mnie coś z wózkomaniaczki. Zawsze łypię jednym okiem na wózki innych mam, zachwycam się albo krytykuję (oczywiście w myślach!). Wielką frajdę sprawiły mi wczoraj zakupy w osiedlowym spożywczaku, bo wreszcie się tam zmieściłam z wózkiem. Tyle wygrać. I bardzo przyjemnie pisało mi się ten wpis. Mimo że jest matkowy do bólu. (Przepraszam. Za parę dni będzie niematkowo, o „Anne”!)


Na razie nie będę publikować recenzji moich wózków (jeśli w ogóle), więc jeśli chcecie coś wiedzieć o Babyzen Zen albo o Babyhome Emotion, to zadajcie pytanie w komentarzu. 

Mój Disqus jest tresowany, nie gryzie i nie trzeba się na niego logować!

By

Posted in

22 odpowiedzi

  1. Awatar anwen
    anwen

    ojjj mi do wózkomaniaczki strasznie daleko, do tej pory wybór wózka (najpierw właśnie 2, a właściwie 3w1, a potem lekkiej spacerówki do samolotu) jawi mi się jako jeden z większych horrorów macierzyństwa. Zajęło mi to kilka tygodni i do dziś nie potrafię powiedzieć czy wybór był dobry 😉 (mimo, że wózka już prawie nie używamy)

    ps. czekam na Twój wpis o Anne – właśnie skończyłam 7 odcinek i jestem baaardzo ciekawa Twoich refleksji!

    1. Bo to jest horror! Tyle zmiennych, a kwota na tyle duża, że nie można sobie pozwolić na błędy. A czym się woziliście? 🙂

      Robię wszystko, żeby wrzucić wpis dzisiaj (bo jutro premiera), ale nie wiem, czy mi się uda. Wiesz, jak jest 😉

      1. Awatar anwen
        anwen

        wiem, aż za dobrze 😉

  2. Awatar Elwina | Cukropuch.pl
    Elwina | Cukropuch.pl

    Ja w czasie ciąży do wózka podeszłąm bardzo po macoszemu. Żeby tylko jeździł. Poza tym wózki mi się nie podobały, z zasady. Piękne były kocyki, łóżeczka, ale wózki? Mały chyba poszedł w ślady matki i na pierwszy pojazd był foch. W sumie się cieszyłam, bo chusty i nosidełka o wiele bardziej pasowały mojej estetyce. Wraz z ilością przybywających kilogramów wózki zaczęły mi się coraz bardziej podobać. Przypadek? ;’)

    1. Mnie się tak łóżeczka nie podobały. I nie podobają do teraz 😛

      Ja mam dwoje młodszego rodzeństwa. I pamiętam te męki z wózkiem mojej siostry (taki plastikowy sztywniak w rodzaju Greentoma), jak się to ciężko prowadziło po nieutwardzonej drodze, po krzywym chodniku. Mam też koleżankę, której syn jest starszy od Ono o 9 miesięcy. Koleżanka kupiła pierwszy wózek „byle tylko jeździł”, a potem się męczyła z noszeniem 16 kg wózka i 8 kg dziecka na drugie piętro bez windy.

      Całkiem poważnie myślałam o tym, żeby w ogóle nie mieć głębokiego wózka. Zamierzałam chustować od początku. Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, to widzę, że jednak to był dobry pomysł, żeby wozić na zmianę z noszeniem (często spacer zaczynał się w wózku, a kończył w chuście, bo Ono podnosiło straszny lament). Jak było 30 stopni, to w chuście gotowałam się i ja, i dziecko. A tuż po cesarce mi nie pozwolili chustować, kazali poczekać 6 tygodni.

      Teraz też żongluję wózkiem, nosidłem i chustą. Do żłobka noszę, bo tak jest szybciej niż się tarabanić z wózkiem przez osiedlowe wertepy. Ale na wakacje nie wyobrażam sobie jechać bez wózka, bo to będzie nasze przenośne łóżko na czas drzemek 😉

      1. Awatar Elwina | Cukropuch.pl
        Elwina | Cukropuch.pl

        Widzisz, ja nie miałam doczynienia wcześniej z maluchami i wózkami. Zanim zaczęłam myśleć o ciąży powinnam bardziej „pociotkować”, pewnie więcej bym się o życiu dowiedziała 😉

        1. Na pewno o rynku produktów dla dzieci 😀

          1. Awatar Elwina | Cukropuch.pl
            Elwina | Cukropuch.pl

            I przy okazji zastanawiała, dlaczego mam za mały portfel na te wszystkie „must have” akcesoria 😉

  3. My odnieslismy poczatkowo porażkę – wybraliśmy maxi cosi mura 4 (3w1), bogusia i tak nie lubiła nigdy wozka, a ten byl duzy i nieporęczny choc w terenie śmigał jak jeep 😉
    Potem bez żalu sprzedałam i kupiłam babyjogger citimini gt – jestem zachwycona i mam plan drugie dziecko nosić w chuście a od 4mca w rozlozonej na płasko tej właśnie spacerówce.

    Wózek ciężko dziecku kupic – a inne rzeczy? Ja jestem chora przy zakupie butów, godzinami kupowalam fotelik samochodowy, posiadłam głęboką wiedzę fizjoterapeutyczna przy eksploracji tematu chust i nosideł, różne akcesoria do karmienia – kubeczki, krzeselko… Wkurza mnie to, ze można zrobić aż tyle błędów i trzeba wszystko godzinami analizować :/

    1. Mura jest wielka i ciężka, fakt. Baby Jogger jest tu na liście 🙂 I do tego modelu można też kupić gondolę, tylko wygląda to nieszczególnie 😉 Ale plan brzmi świetnie, że też na to nie wpadłam! 😀

      Masz rację, że ciężko jest się odnaleźć w gąszczu porad i informacji. I jeszcze odfiltrować marketing! Też mnie to wkurza. Dodatkowo po takim „doktoracie” z kubeczka nie zawsze mam pewność, czy wybór był właściwy. Tak było z butami. Kupiliśmy jedną parę ze znakiem Zdrowej Stopy, atestami, certyfikatami i nie wiadomo czym, po czym przeczytałam gdzieś, że sztywny zapiętek to samo zło. Więc teraz Ono śmiga w Attipasach. Jesienią zamierzam kupić Gucie.

      Fotelik „drugi” dopiero będziemy kupować, ale na szczęście mamy w Krakowie dobry sklep, w którym doradzają. Zdam się na nich.

  4. Co za pasjonujący wpis i jakie piękne tabelki <3 Temat u mnie bardzo na czasie – tak jak wspomniałam na instagramie właśnie szukamy spacerówki nr 2, terenowej. Chociaż do samolotu też by się coś zgrabnego przydało… Czy pozbędziecie się Babyzen Zen? Kiedy jedziecie do Paryża? My będziemy w sierpniu:)

    1. A wydawało mi się, że takie rozkminy to nuda 😀
      Terenowe wózki to w ogóle osobna sprawa jest. Wczoraj widziałam dziecko w wózku o nazwie Tec, chyba polskiej produkcji, wyglądało to kosmicznie 😀

      Zen zostaje z nami póki co. Będziemy z niego korzystać tak jak dotąd. Babyhome jest tylko na wyjazdy 🙂 Z Paryżem nie wiem, jak będzie, ale wkrótce lecimy do Berlina 🙂

  5. I we mnie też jest coś z wózkomaniaczki. Na początku kilka wózków przetestowałam, w sumie teraz jeździmy chyba 7 ;). Ale ten się nie wlicza, bo podwójny.
    Fajnie, że trafiła ci się okazja.
    Te wózki z zestawienia są oprócz greentoma bardzo podobne do siebie, zapewne się różnią szczegółami. I tak sobie myślę, że valco wydaje się najbardziej uniwersalny, bo już 6msc dziecko można do niego wrzucić, bo wydaje się solidniejszy. Zobaczymy, bo pewnie mały lekki wózek za jakiś czas nam się przyda. Choć na mój podwójny nie narzekam, bo zwinny bardzo, ale to P&T nie ma co się dziwić ;).
    U nas po osiedlu jeździ babyhome i nie wiem, czy nie konserwują kółek, ale terkocze jak tania parasolka, jakie ty masz wrażenia?

    1. Wbrew pozorom, wszystkie te wózki są solidne 😉 Część ma nawet opcję dokupienia gondoli czy montażu fotelika-skorupki (Babyhome, Baby Jogger, Babyzen, Greentom i Valco). Ale każdy z nich jest bardzo lekki, więc koła piankowe, z lekką amortyzacją lub całkiem jej pozbawione. To są takie raczej „sztywne” wózki, nie pobujasz 😉

      Ale wszystko zależy od terenu, po jakim jeździsz 🙂 Gdybym poruszała się wózkiem wyłącznie po równej, nowej nawierzchni (nie kostce! bardziej galeria handlowa ;)) albo potrzebowała podwieźdupki na dystansie samochód-przychodnia, to może zdecydowałabym się na wożenie niesiedzącego niemowlaczka. Do Babyzena przesadziłam Ono, jak miało 8 miesięcy…

      Babyhome ma kółka z kauczuku, nie piankowe. Jak rolki. To raczej nie jest kwestia konserwacji, niestety, tylko tego, że w naszym pięknym kraju wykłada się wszystko fasetowaną kostką Bauma 🙁 Z tych wszystkich wózków, które tu wymieniłam, chyba Valco będzie najcichszy. I mają wersję Duo dla bliźniaków/rodzeństwa! Tylko niestety z podwójnymi przednimi kołami – te podwójne kółka to jakaś zmora w takich lekkich spacerówkach.

      P&T też chyba jest z Nowej Zelandii, tak jak Valco 😉 Rosną w siłę 😀

      1. O, przypomniało mi się – dla mnie przy M ważny jest ogromny daszek-budka, który pozwalał mu bez problemu zasnąć. W naszym Joie bardzo podobał mi się też układ siedziska i łatwość jego podnoszenia. Kąt był prawie 90 stopni, dzięki temu M siedział prosto, a nie rozwalony jak żaba, często widzę to w BJ i innych. W zasadzie pochyłe jak w bujaczkach siedzisko to standard jako pozycja wyjściowa-siedząca. Może i ma jakieś uzasadnienie, ale przy starszym dziecku moim zdaniem się nie sprawdza.
        Wydaje mi się, że jest jeszcze jeden problem z zakupem sensownego wózka – najczęściej brak możliwości przymierzenia się do niego w sklepach i zdanie się na zakupy online.

        1. To widać, jak dzieci się różnią od siebie, bo Ono ostatnio bardzo rzadko zasypia w wózku. Nawet jeśli się zmęczy i jest pora drzemki, to zwykle zaczyna jęczeć, żeby iść do Tuli 😀

          Mieliście Litetraxa? Często widuję ten model na ulicach, jest superzgrabny i ładny. Szkoda, że ciężki. Sposobem na pochyłe siedzisko może być rezygnacja z zapinania pasów na ramionach. Choć wydaje mi się, że siedzenie pod kątem 90 stopni niekoniecznie jest zdrowe dla kręgosłupa małego dziecka, nawet kilkuletniego.

          Zakup z internetu zawsze można odesłać 😉 Ale fakt, wkurzające jest takie kupowanie w ciemno.

  6. Awatar kami1919
    kami1919

    Mnie te wózkowe przeboje czekają za jakiś rok może dwa. Na razie do grona wózkomaniaczek mogę dopisać moją kochaną sis. Strasznie długo szukała wymarzonego modelu żeby miał wszystko co trzeba, żeby się świetnie prezentował, jak będą chodzić na spacery. No i żeby cena nie była z kosmosu. Aśka wybrała akurat model bodajże barletta z adamexu. ten 2w1 bo nie chciała oddzielnie zagracać mieszkania spacerówką jak mieszkają w bloku. Przyznam, że wózek jest bardzo fajny. Chyba sama będę go później chciała 😉

    1. Wpis dotyczy lekkiej spacerówki, a Ty mi tutaj promujesz ważący 16 kg czołg 2w1 z mydelniczką zamiast gondoli 😛 Jak już reklamować, to z głową 😉

  7. Awatar michalinka
    michalinka

    dziewczynki moje kochane, czy ktoras z was moglaby powiedziec cos o wozkach [nazwa firmy]? zastanawiamy sie z mezem nad zakupem porzadnego wozka i nawet jestesmy w stanie wydac troche wiecej, ale chcielibysmy poznac opinie osob, ktore uzywaly ich wozki? z gory dzieki:)

    1. Spacerówki tej firmy, której nazwę ukryłam, kosztują w granicach 700 zł. Za tę kwotę można mieć używany wózek jakiejś renomowanej marki, który się nie rozpada przy sporadycznym użytkowaniu (co zrobił niestety nasz Babyzen #antyreklama #niekupujcietegobarachła).

      I w ogóle mam nadzieję, że nie zapłacą Ci za komentarz, który wrzucasz na bloga, a nie na forum. To nie jest miejsce na reklamy.

  8. Awatar Zuza
    Zuza

    Ja mam laciutkiego [reklama], po złożeniu maleństwo. Super się prowadzi, ma zachowaną dobrą amortyzację mimo małych kółek a bałam się że to będzie problem, jednak bezpodstawnie 🙂

  9. Awatar Zuzanna Mach
    Zuzanna Mach

    Ja tam nie zaminiłabym mojego [reklama] na żaden inny. Jako samodzielna matka, muszę mieć wygodę, nie mogę dzwigać dodatkowcyh ciężąrów i musi być dziecko zadowolone i chętnie spacerować w wózku, bez zagadywania i spacerowania „na siłę”. [reklama] daje mi pełną swobodę i moje dziecko go uwielbia.

Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia − osiem =