Styczeń bez zakupów: tydzień pierwszy

Wczoraj minęło 7 dni mojego niekupowania.
I już wiem, że to wyzwanie nie będzie takie łatwe, jak sądziłam.

Zakładałam, że będzie prosto: zaplanuję 1 stycznia obiady na cały tydzień, zrobię listę zakupów, zamówimy wszystko online, a w poniedziałek przywiozą nam pod drzwi furę jedzenia. Plany swoje, a życie swoje… Ono się pochorowało, a ze świąt przywieźliśmy legion pierogów (dzięki, mamo!). Ostatecznie więc On skoczył do sklepu w poniedziałek, a wielkie zakupy przyjechały do nas w czwartek.

No i klops.

W tych wspaniałych planach obiadowych nie wzięłam pod uwagę tego, że zamawiając przez internet, nigdy nie mam pewności, co tak naprawdę mi przywiozą. Bywa, że zapasy w magazynie się skończą, bo wszystko, co tam było, trafiło na półki. Dlatego w sobotę i dzisiaj byłam uzupełniać moją listę.

Menu na cały tydzień

Planowanie okazało się zaskakująco proste! Wypisałam dania, które wszyscy możemy jeść (wyszło prawie 50), po czym wybrałam 7 w miarę różnorodnych, a na ich podstawie zrobiłam listę zakupów.

Bilans tygodnia?

3 wizyty w sklepie (On raz, ja 2 razy). Na chemię i jedzenie wydaliśmy ok. 250 zł, czyli trochę mniej niż zwykle. Kupowałam tylko to, co na liście, i zawsze pod kątem zaplanowanych wcześniej posiłków. Byłam też w aptece, ale to wpisuję w rubrykę wydatków niezbędnych. No i kupiłam bilet miesięczny. Stały wydatek, 46 zł.

Pokus było sporo: siostra z butowym dylematem, SMS z informacją o przecenach ubranek dziecięcych w jednym z moich ulubionych sklepów, On i pięć marynarek do wyboru, no i Instagram, kopalnia „o rety, jakie fajne, natychmiast chcę to mieć”. Udało mi się zachować zen i nic nie kupić. Dodałam tylko kilka rzeczy do mojego Pinteresta (głównie książki dla dzieci).

Wnioski?

Planować elastyczniej. W tym tygodniu miałam już podstawowe składniki na większość obiadów i nie bardzo miałam je jak przechować na później. Teraz będę mądrzejsza. Nie udało mi się dostać batatów – okej, zrobię sos z pieczonej papryki, którą kupiłam do batatowego curry. To takie oczywiste, że plany czasem trzeba modyfikować.


U mnie pierwszy tydzień okazał się połowicznym sukcesem. Jak poszło Oli? A Wy? jesteście z nami czy kibicujecie z boku?

By

Posted in

7 odpowiedzi

  1. Awatar Babcia Stefa
    Babcia Stefa

    Ja właśnie z tego powodu zrezygnowałam z zakupów online – tzn. owszem, zamawiam większe zapasy towarów suchych i niepsujących się (proszek do prania, cukier, mąka…), ale kupowanie w ten sposób jedzenia do codziennych obiadów okazało się porażką. Jak jadę na zakupy, to mogę od razu zmodyfikować plany – nie było steków, ale był ładny kurczak zagrodowy, więc będzie kurczak. Z przywożeniem zawsze były jakieś problemy: a to czegoś nie było w ogóle, a to mi zamieniono serca kurze na indycze (których pieseł nie chce jeść, choć kurze uwielbia).

    Jeszcze całkiem dawała radę Alma, niestety ostało się tylko Tesco.

    1. Czekam, aż Auchan się uruchomi w Krakowie, bo w tym momencie jest tylko Tesco, a czasem chciałabym alternatyw 🙂 My jesteśmy bezsamochodowi, więc na zakupy chodzimy pieszo, na szczęście mamy blisko 😉 Osobną sprawą jest jakość produktów świeżych w marketach. Mięso wolę kupować u lokalnego rzeźnika, pieczywo w piekarni itd.

  2. Mam nadzieję, że dojdę do takiego samego stanu 🙂 Nie lubię samego tracenia czasu w sklepie, ale odkąd jest Ono, przepadam na całe godziny w e-księgarniach 😉 No i jednak trudno jest zupełnie nie kupować albo kupować raz w tygodniu, bo wszystko się ciągle kończy!

  3. Brawo! 🙂 Moje podsumowanie następuje dziś i już stwierdzam, że jest dobrze 😉

  4. Awatar Elwina | Cukropuch.pl
    Elwina | Cukropuch.pl

    Po pierwsze bardzo trafione zdjęcie z tymi zamrożonymi monetami. U mnie planowanie obiadów nie wychodzi. Jednak mrozy i smog pokazały mi inny schemat działania. W sobotę robimy duże zakupy na targu. Inie robię zakupów dopóki nie mam pustek. Przy dobrych wiatrach mniejsze zakupy potrzebne są w czwartek, ale tylko na dwa dni, bo potem znowu sobota. Chleb i ciastka piekę sama. Codziennie wymyślam takie danie, na które mam akurat składniki. Po budżecie domowym widzę, że wydajemy mniej. Poza tym nie mam po co chodzić na targ codziennie, bo wiadomo ile teraz warzyw i owoców…
    Ps, Też jesteśmy bezsamochodowi, a w pobliżu mamy pustą Almę i mały drogi Jubilat. Na szczęście mamy na targu dobry sklep rybny i mięsny ze świeżym mięsem. Lewiatany, żabki omijam.

    1. Miło mi, teraz jeszcze 3 zdjęcia przede mną 🙂
      Targu zazdroszczę! Ja mam tylko dobry mięsny obok, a tak to Lidl, Kaufland i sklepik osiedlowy. Ale za to Tesco do nas dowozi 🙂
      Do chleba zrobiłam na razie dwa podejścia, chyba muszę zmienić przepis, bo dwukrotnie nie wyrósł 🙁

Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziesięć + 15 =