W jednej chwili mój świat się skurczył.
Ma teraz jakieś pół metra długości, waży tyle, ile trzy torebki z cukrem.
I mieści się w filcowym koszu.

Rację mają naukowcy, kiedy mówią o teorii wielkiego wybuchu. W taki właśnie sposób powstają nowe światy: bum i ze starego w mgnieniu oka wyłania się nowe.

Wszystko to, czym byłam dotąd, istnieje teraz poza granicami mojego świata. Praca, dom, blog, hobby wydają się odległe o lata świetlne.

Muszę zbudować statek kosmiczny. Duży, bo przecież musi się na nim zmieścić cały świat: On, Ono i ja.

Chciałabym napisać więcej. Opowiedzieć o tym, co myślę o „newborn state of mind”, jaki ogarnął mnie w ostatnich chwilach ciąży i pierwszych chwilach macierzyństwa. Niestety dla Was, głównym aspektem tego stanu w moim przypadku jest transformacja mózgu w różowy kalafior. Niby wygląda podobnie, ale działa zupełnie inaczej. Jeśli więc coś Was interesuje, śmiało pytajcie w komentarzach.

A budowę statku kosmicznego z planety Ono-On-Ja na Ziemię będę relacjonować w krótkich słowach tu oraz tutaj.


Foto: Kasia | Pi Razy Oko