To nie jest uniwersalna lista wyprawkowa. Taka nie istnieje, bo każde dziecko jest inne. Po prostu dzielę się dziś z Wami moimi refleksjami na temat mojego własnego noworodka.

Główną myślą, jaka mi przyświecała przy kompletowaniu wyprawki, to kwestia niezagracenia mieszkania niepotrzebnymi przedmiotami. Wiedziałam, że tak czy siak, wszystkie pomieszczenia zostaną „zadzieciowione”, więc stawiałam na możliwie niewiele zakupów, neutralne wzory i kolory, kompaktowe rozmiary i wielofunkcyjność. Część rzeczy dostaliśmy w prezencie (wózek, projektor, kocyki, ubranka), część pożyczyliśmy (fotelik samochodowy, chusta elastyczna). Starałam się robić zakupy w promocji albo kupować rzeczy z drugiej ręki. Dzięki takiemu podejściu kitów nie było wiele.


Moje wyprawkowe hity

Ubranka zapinane kopertowo

To najważniejsza i najbardziej przydatna porada, jaką otrzymałam w sprawie wyprawki dla noworodka. Kopertowe czy kimonowe body, pajacyki i śpiochy są dla nas od początku prawdziwym wybawieniem, pozwalając skrócić do minimum znienawidzony przez Ono proces przebierania.


Ubranka różnych firm

Rozmiarówka ubranek dziecięcych podawana jest w centymetrach. Ale sklepy mają za nic wzorce z Sevres, dlatego dwa pajacyki w tym samym rozmiarze mogą się mocno od siebie różnić. Z tego względu kupiłam po kilka sztuk ubranek w rozmiarach 50, 56 i 62 w 8 różnych sklepach. Coś musiało pasować!


Kosz Mojżesza

Nieduży, lekki i ładny. Nie mamy w mieszkaniu miejsca na osobny pokój dziecięcy, więc na dzienne drzemki kładziemy Ono w filcowym koszu z MoKee (made in Poland, a nawet Cracow!), który stawiamy w tym pomieszczeniu, gdzie akurat jesteśmy. Kosz w dodatku składa się na płasko, więc sprawdza się także jako łóżeczko turystyczne przy okazji wizyt u rodziny.


Pieluchowa opcja budżetowa

Na początek kupiliśmy dwie małe paczki niedrogich pieluch z Lidla (Toujours). Nie chcieliśmy od razu ruinować się na segment premium, skoro ten zwykły też mógł dać radę. Poza tym, dzieci szybko rosną, więc duże zapasy pieluszek w rozmiarze noworodkowym mogły nam się nie przydać. (Ono miało 6 tygodni, kiedy przerzuciliśmy się na rozmiar 2).


Łazienkowa stacja do przewijania

Dostęp do wody bardzo się tu przydaje! Najprostszy przewijak usztywniany z Allegro położyliśmy na pralce. Akcesoria (pieluchy, chusteczki, ręczniki, ubranko na zmianę itd.) trzymamy na stojącym obok turkusowym wózeczku RASKOG z Ikei. Lampka na baterię (też ikeowska) przydaje się do nocnych przewijań, kiedy nie chcę rozbudzać Ono ani siebie włączaniem dużego światła.


Kosz na pieluchy

Czytałam wiele głosów krytyki na temat tego gadżetu. U nas się sprawdził z trzech powodów: po pierwsze, przewijamy w łazience, a zwykły kosz na śmieci stoi pod zlewem w kuchni (#jakwkażdympolskimdomu). Po drugie, nasze pojemniki na śmieci są i tak nieduże. Po trzecie, On ma bardzo wrażliwy węch i woń zużytych pieluch, zwłaszcza takich po kilku godzinach w upale, uważa za zapach nie do zniesienia. Kupiliśmy kosz, który każdą pieluchę pakuje w osobny worek. Jest świetny, nawet teraz, kiedy stopniowo przechodzimy na pieluchowanie wielorazowe.


Kocyki

Nadine powiedziała mi wprost: kocyków nigdy dość. Zaopatrzyłam się więc w trzy sztuki, a trzy kolejne dostaliśmy w prezencie. Wszystkie są w nieustannym użyciu… Albo w praniu. Dobrą decyzją było postawienie na różnorodność grubości (dzianinę, splot muślinowy, pikowane z podszewką) i naturalne tkaniny: bawełnę i włókno bambusowe. Kocykami otulamy, przykrywamy, wycieramy i chronimy od zalania lub od słońca, a jeden gruby służy jako mata do zabawy.


Wózek 2w1

Początkowo miałam ambitny plan ograniczenia się do chusty, ale wózek dostaliśmy w prezencie, więc używamy obu środków transportu. A dlaczego 2w1, a nie popularne 3w1? Bo foteliki samochodowe są do samochodów, a nie do wózków. Nasz wózek nie ma adapterów do fotelika, żeby nas nie kusiło trzymać Ono w pozycji precelka dłużej niż to konieczne. Więcej tutaj.


Najprostsze kosmetyki

Blog Sroki polecono nam w szkole rodzenia. Okazał się zbawienny. Sama jestem zwolenniczką minimalizmu kosmetycznego i pozwolenia skórze na zachowanie naturalnej równowagi. Dlatego oprócz mokrych chusteczek o prostym składzie (których używamy zamiennie z wodą z kranu) nie kupiliśmy dla Ono żadnych kosmetyków. Korzystamy z już posiadanego łagodnego żelu Babydream (sami się nim myjemy), olejku migdałowego (używałam go w ciąży), mąki ziemniaczanej zamiast zasypki i sporadycznie Bepanthenu na ewentualne zaczerwienienia od pieluszki. W prezencie dostaliśmy też świetny krem z filtrem, którym smaruję Ono buzię i kończyny przed spacerami.


Książeczki kontrastowe

Małe dziecko nie widzi zbyt dobrze i przez pierwsze kilka miesięcy z całą pewnością nie doceni pastelowej karuzelki czy kolorowej tapety z bohaterami kreskówek. Za to będzie się uparcie wgapiać w czarno-białe wzory i obrazki. Pokazujemy więc Ono kontrasty od drugiego tygodnia życia i nieodmiennie zadziwia nas, z jaką powagą potrafi kontemplować zwykłe czarne kółka czy trójkąty.


Chustonoszenie

Nie od razu się u nas sprawdziło – z pierwszych motań Ono próbowało wypełznąć górą i ogólnie nie wyglądało na zadowolone. Ale nie zrażaliśmy się i przy czwartej czy piątej próbie przebrzydła szmata dostała łaskawy akcept. Na wyjścia On korzysta z „kangurka” z chusty tkanej, a po domu noszę Ono w „kieszonce” z chusty elastycznej, bo tę najłatwiej mi samej zawiązać. Dzięki chuście jestem w stanie bez większych problemów ogarnąć siebie i mieszkanie, nawet w dni, kiedy Ono postanawia być dzieckiem nieodkładalnym. Mogę też sama wybrać się np. do laboratorium (I piętro bez windy) czy do najbliższego spożywczaka (zbyt wąskie przejścia, żeby przejechać wózkiem).


Szumiś + projektor

Listę hitów kończy kolejny polski produkt, czyli My Whisbear. Kupiłam z drugiej ręki, bo bałam się, że Ono nie polubi spania przy białym szumie. Zupełnie niepotrzebnie! Miś towarzyszy nam od pierwszego dnia podczas każdej drzemki. Jeśli zapomnę go włączyć, Ono śpi krócej i bardziej niespokojnie. Uspokajacz Hipcio z Fisher Price zamieszkał w naszej sypialni. Szumu używam do usypiania, a gwiazdkowy projektor to, póki co, wygodna lampka do nocnych karmień.


Jeśli chodzi o kity…

…to zdecydowałam się wymienić tu trzy. Ubranka z guzikami na plecach i małe wersje dorosłych ubrań (sztywne dżinsy czy sztruksy, bojówki, bluzy z kapturem, gorsetowe sukienki na halce, brokatowe bolerka, kapelusiki z rondem, płaszczyki, buty). „Bezpieczne” nożyczki do paznokci. I smoczek, który służy u nas głównie do plucia w dal.


Każdy z moich hitów u kogoś innego może być kitem nad kity. Ale wymiana doświadczeń jest ważna, mnie bardzo pomogła, dlatego jeśli macie dzieci (swoje lub w najbliższym otoczeniu), to zapraszam do komentowania!


FOTO: MARYSIA | MARIA KĘDZIERSKA FOTOGRAFIA