Krótki list do moich drogich ciuchów.

Marność nad marnościami*

Wy wszystkie liche szmatki! Koszulki i topy, których szwy kręcą się jak derwisze z trzęsawką. Sweterki z akrylu i taniej wełny, mechacące się od samego patrzenia. Dzianiny jak namioty z rękawami dla orangutanów. Zamki błyskawiczne z ząbkami, którym żaden ortodonta nie pomoże. Odpadające guziki, które trzeba tropić, a później przyszywać raz za razem. Niechlujnie obrębione krawędzie, siepiące się i siejące nitkami. O, krzywe nogawki. O, gniotki, zagniotki i zagniecenia, powstające od samego istnienia. Nie chcę was znać.


To, co krzywe, nie da się wyprostować

Lichość, bylejakość, wtórność, nieumiarkowanie w gnieceniu i pruciu, niewygoda. Moje ubrania grzeszą każdego dnia. A przecież kupuję rozważnie! Macam, przymierzam, gniotę w ręce, sprawdzam metki, wykończenie szwów, symetrię kroju. I mimo to kończę:

  • z trenczem, który stracił pierwsze guziki 2 godziny po tym, jak włożyłam go pierwszy raz,
  • z sukienką, którą atakuję golarką częściej niż własne nogi,
  • ze swetrem, który ma jeden rękaw bardziej.

Czasem wysyłam moje grzeszne ubrania do czyśćca poprawek krawieckich. Niektóre strącam do najniższej szuflady, gdzie trzymam ciuchy po domu. Jednak częściej trafiają do piekła. W pojemniku na odpady tekstylne. Nie ma przebacz.


Wszystkie rzeki płyną do morza

Nie sposób tego uniknąć: jesteśmy wszyscy skazani na sieciówki, mniej lub bardziej. Jasne, wiele rzeczy możemy szyć na miarę albo kupować w małych manufakturach. Jednak to nie zawsze jest możliwe, z różnych względów. Weźmy choćby rajstopy. Bieliznę, szczególnie staniki. Okrycia wierzchnie. Dodatki. Ale nie tylko, bo choć jestem wielką zwolenniczką szycia miarowego, to trzymam się bezpiecznego brzegu, czyli szycia na wzór już posiadanych ubrań. Kupując ubrania, stawiam na małe markiProdukcja na niewielką skalę, staranny dobór materiałów, kontrola jakości pozwalają wytwarzać ubrania, które mają większą szansę pójść do nieba. Po wieloletniej służbie tu, na ziemi, i sprawianiu przyjemności podczas noszenia więcej niż jednej właścicielce.

Nie nasyci się oko patrzeniem

Żyjemy w czasach szybkiej mody, która jest stosunkowo tania… Jeśli patrzeć na liczbę na metce. Większość ceny jest niewidoczna. Przykład: koszulka z sieciówki za 15 zł. (Plus 15% zniżki z okazji czegokolwiek). Analogiczne ubranie polskiej marki kosztować będzie więcej. Bo więcej kosztuje krojenie, zszywanie, pakowanie. Dlatego w sieciówkach bywam z musu, kiedy nie mam innego wyjścia. I dlatego z przyjemnością wspieram polskie marki odzieżowe. Na dłuższą metę to się opłaca, bo jedno wyjście w ubraniu dobrej jakości kosztuje mniej niż analogiczna sytuacja z tanią, lichą szmatką.


Oto nagromadziłem

Odzwyczaiłam się od myślenia, że idealna garderoba składa się z wielu elementów. W szafie lubię trzymać powietrze. Nie buty na każdy dzień roku i dopasowane do nich torebki. Liczba kombinacji strojów na jeden sezon oscyluje u mnie w okolicy 50. Kupując ubrania dobrej jakości, wyszłam z pętli ciągłych selekcji ubrań. Dawniej bezustannie coś się niszczyło, rozciągało, darło czy mechaciło. Ledwo zdążyłam oswoić jakąś nową rzecz i nacieszyć się nią – a już musiałam się pozbywać albo degradować do rangi ciucha domowego. Moja wymarzona szafa to 5 sukienek, które rotuję sobie na co dzień, plus jakieś bardziej luźne ciuchy weekendowe. Myślisz, że to mało? Mnie wystarcza. 


Słońce wschodzi i zachodzi

W końcu codziennie wstajesz i wybierasz sobie ubranie. Świadomie lub nie, wpływasz tym na swoje samopoczucie. Na to, jak będą odbierać Cię inni: współpracownicy, uczniowie, urzędnicy, rodzina czy z kim jeszcze masz do czynienia. Jeśli założysz czerwoną dzianinową spódnicę z koła, możesz poprawić sobie humor w pochmurny, listopadowy poranek. 


I to mówię ja, spódniczanka tańcząca w kowbojkach.

Spódnica: Laila malinowa | Marie Zélie

* Śródtytuły pochodzą z Księgi Koheleta
w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia.
Foto: Marta Wierzchoś
marie zelie laila