Miesiąc bez. Bez nowej sukienki, szminki, butów. Bez wędrówek po drogerii i aktualnego numeru ulubionej gazety. I bez sprawdzania stanu konta. Bo po co, skoro jest cały czas taki sam.

 

Mądre stawianie sobie granic jest dobre. Wyrzeczenie się zbędnego balastu i pozbycie się zalegających śmieci oczyszcza.

– Katarzyna Kędzierska, „Chcieć mniej”

Spokój

To uczucie towarzyszyło mi przez cały styczeń. Wreszcie nie musiałam się stresować, czy hajs się zgadza. To było dla mnie spore zaskoczenie, bo gdybyście spytali mnie dawniej, czy martwię się o pieniądze albo czy radzę sobie finansowo, na pewno odpowiedziałabym „jasne!”. Dopiero kiedy odwiesiłam na kołek moje wszystkie chciejlisty, uświadomiłam sobie, jak duże napięcie wprowadzały w mojej głowie. I w budżecie.

Dobry plan

Przekonałam się, że to podstawa, jeśli chodzi o bezawaryjne i płynne funkcjonowanie maszynki, jaką jest nasz dom. Pisałam wcześniej, że chcę planować obiady na cały tydzień i robić zakupy pod tym kątem. Sporo było z Waszej strony wątpliwości co do takiego systemu, ale akurat w naszym przypadku to się idealnie sprawdza i już wyjaśniam, dlaczego.

Wychodzę do pracy o 8:15, w domu jestem o 16:45. Ono budzi się o 7, chodzi spać około 19, więc spędzamy razem jakieś 2-3 godziny w ciągu dnia. To niedużo i po prostu nie chcę tracić tego czasu na stanie w kolejce do kasy. Z drugiej strony, niektóre rzeczy lepiej kupować na bieżąco. Dlatego wypracowaliśmy system zmianowy: zakupy robimy dwa razy w tygodniu: raz w internecie (w środę), a raz w weekend (w sklepie stacjonarnym). Dzięki temu pewne rzeczy mamy przez cały czas świeże.

Obiady na cały tydzień

Mam to szczęście, że On, jako absolwent zarządzania, jest mistrzem optymalizacji. Dlatego obecnie gotuję co drugi dzień, co oznacza, że czas przeznaczony na wymyślanie dań skrócił się do minimum. W niedzielę jemy pizzę, w poniedziałek i wtorek makaron, w środę i czwartek ryż albo kaszę, w piątki rybę lub coś wegańskiego, a w soboty mięso.

Wprowadza to co prawda pewną monotonię posiłków, ale repertuar w miarę zdrowych dań, które a) On może jeść, b) nadają się do podgrzania w mikrofalówce i c) nadają się do podania niemowlakowi, z konieczności jest nieco okrojony. (Tak, Ono je to samo co my, nie podaję słoiczków).

Chwile słabości

Też były, bo przecież jestem człowiekiem, nie maszyną. Trudno oczekiwać, że nacisnę guzik i z dnia na dzień zmienię moje nawyki.

  • Dodałam jakieś milion książeczek dla dzieci do mojej wishlisty dla Ono (i parę kupiłam, o czym pisałam tutaj; książeczki to jedyna dziecięca rzecz, której liczby nie ograniczam, bo bardzo chcę wychować małego mola książkowego, który docenia ładne rzeczy).
  • Ostatnio udałam się ze szczegółową listą zakupów do sklepu, ale zrobiłam to (o ja głupia!) przed śniadaniem. Oczywiście skończyło się tym, że wrzuciłam do koszyka parę dodatkowych produktów.
  • Uporczywie poszukuję prostej, szarej sukienki, co zaowocowało przeczesaniem sporego kawałka internetu. Nic nie kupiłam, ale nadal szukam. (Mam wątpliwości, czy to potrzeba, czy zachcianka).

Wyjść ze schematu

Narzucenie sobie niekupowania sprawiło, że zaobserwowałam, kiedy zazwyczaj robię niezaplanowane zakupy. Po pierwsze, kiedy pojawia się niespodziewana potrzeba, a po drugie, z nudów.

Z pierwszym powodem trudno sobie poradzić tak do końca, bo kiedy spadają rajstopy, kończy się krem czy dziecko wyrasta z piżamki, to oczywiste, że potrzebne są nowe rajstopy, nowy krem czy nowa piżamka. Grunt, żeby umieć odróżnić rzeczywiste potrzeby od zachcianek.

Druga kwestia, czyli zakupy z nudów, to większy problem. Zauważyłam, że często przeglądam Facebooka czy Pinteresta na przykład w tramwaju albo wieczorem, przed zaśnięciem. W ten sposób ładuję swój mózg mnóstwem przedmiotów i to skutkuje automatycznym myśleniem „kupię sobie…”. Jak gdybym miała mało pokus tego typu! W styczniu próbowałam korzystać z telefonu bardziej świadomie i częściej sięgać po książki zamiast bezmyślnie przewijać kolejne social media.

Dziś kończy się mój eksperyment, a o tym, czy się powiódł, świadczy fakt, że nie popędziłam na zakupy. I w lutym też tego nie zrobię. Niekupowanie jest fajne!