Październik się skończył, a wraz z nim pewien etap w moim życiu: urlop macierzyński. Nauczyłam się przez te pół roku bardzo ważnej umiejętności bycia tu i teraz, więc postanowiłam robić serię wpisów w formie, jaką zapoczątkowała u siebie Kasia z Worqshop.

SŁUCHAM…

płyty „1976: A Space Odyssey”. Szalenie podoba mi się ta muzyka, wspaniale mnie nastraja i uspokaja. Wróciłam do niej po niedawnym koncercie w ICE Kraków, na który wyszliśmy z Nim na randkę, po raz pierwszy tylko we dwoje. Słucham też, jak Ono zanosi się śmiechem, kiedy powie się „ping!”.

CZYTAM…

„Slow Life” Joasi Glogazy. Po kawałku od premiery. Ostatnio mocno wyhamowałam z czytaniem, bo wieczorami zasypiam w mgnieniu oka, ale pewnie teraz wrócę do czytania w tramwaju do pracy. W dalszych planach mam kolejne książki blogerów: „Miej mniej” i „Jak zostać finansowym ninją?”.

OGLĄDAM…

„Devious Maids” i najnowszy sezon „Pretty Little Liars”. Zaległości serialowe, jakich dorobiłam się przez ostatni rok, są ogromne, ale z przyjemnością je nadrabiam.

CZUJĘ…

niepewność i sporo obaw przed jutrzejszym powrotem do pracy. Oby było lepiej, niż sobie wyobrażam.

JESTEM WDZIĘCZNA…

za minione pół roku, które było dla mnie nieustającym pasmem zadziwień i ważnych lekcji. Za fantastycznego męża, który traktuje mnie po partnersku (a wiele kobiet nie ma tego szczęścia) i za nasze zdrowe, prześliczne dziecko, dzięki któremu uczę się siebie na nowo.

CHCIAŁABYM…

wysłać Wam jednak październikowe Faworki, o których, wstyd się przyznać, zupełnie zapomniałam! Postaram się zrobić to na dniach.

PLANUJĘ…

święta. Do Gwiazdki zostało już tylko 7 tygodni i zamierzam je dobrze wykorzystać, żeby w grudniu robić już tylko te przyjemne rzeczy. Teraz spisuję listę prezentów, umawiam się z przyjaciółmi na wspólne pieczenie pierniczków i wybieram przepisy do zrealizowania.

PRACUJĘ NAD…

tym, żeby na blogu z powrotem był co najmniej jeden wpis tygodniowo. Nawet nie wiecie, ile mam Wam do napisania! Zamierzam być bardziej zdyscyplinowana w tym miesiącu i wrzucać po kolei wszystko, co zaplanowałam.

CIESZY MNIE…

powrót do normalnych ubrań, normalnych butów i normalnego rytmu jedzenia. Ostatnio chodziłam wyłącznie w rzeczach z kategorii „wygodne i nadające się do karmienia”, a jadłam wtedy, kiedy Ono decydowało się na drzemkę. Tą odmianą cieszę się jak dziecko!


A co Ciebie cieszyło w październiku?