Cieniowany tort wyszedł mi tak pyszny, że chciałabym się nim z Wami podzielić. Zamiast tego dzielę się tym, czym mogę, czyli garścią przypadkowych faktów o mnie.
- Lubię wracać do książek, które czytałam w dzieciństwie. To taki mój literacki comfort food. Co jakiś czas robię sobie maraton Musierowicz, Siesickiej i Montgomery. Tę ostatnią czytam w oryginale, żeby podszkolić angielski.
- A propos angielskiego – choć jestem w stanie toczyć rozmowę w tym języku, moją piętą achillesową są przyimki. Nie jestem w stanie zapamiętać, co łączy się z in, a co z on, at czy with.
- Nie mam ani jednej pary spodni dresowych ani sportowej bluzy.
- Boję się ciem.
- I w ogóle nie lubię zwierząt, które mają więcej niż cztery nogi. Zwłaszcza latających.
-
Kiedy mam zły nastrój, włączam fanpage ZooBorns i oglądam zdjęcia małych leniwców, pancerników i fenków.
-
Albo kupuję jakieś ładne talerze.
- Grałam Małą Rozbójniczkę w spektaklu teatralnym „Królowa Śniegu”.
- Uwielbiam Gwiazdkę. Nie cierpię Wielkanocy.
- Ostatnio żywię się truskawkami i strasznie mi smutno, że już się skończyły.
- Mam niezłą pamięć. Do teraz mam w głowie np. rzeczy, których uczyłam się na biologii w podstawówce, czyli… 20 lat temu.
- Nie cierpię się spóźniać.
-
Marzy mi się hamak na balkonie.
-
Nie pamiętam, kiedy ostatnio głośno się śmiałam, kiedy oglądałam jakiś film czy serial. Zazwyczaj w kinie cała sala rży, a ja siedzę najwyżej z uśmiechem na twarzy.
- Zarost u mężczyzn sprawia, że nie poznaję ich z twarzy, co często powoduje zabawne sytuacje.
- Tym zabawniejsze, że On nosi brodę. Kiedyś ją zgolił późnym wieczorem (kiedy już spałam) i obudziłam się obok obcego faceta.
- Nie cierpię, kiedy ktoś pociąga nosem. Zawsze mam wtedy ochotę zaproponować takiej osobie chusteczkę, nawet jeśli to ktoś obcy.
- Jeśli do kogoś ma się przysiąść jakiś dziwak w tramwaju czy w autobusie, to prawie na pewno przysiądzie się do mnie.
- Pamiętam moją pierwszą wizytę w kinie. Miałam 4 lata i rodzice zabrali mnie na film „Willow”. Teraz w tym kinie jest chińskie centrum handlowe i tak mnie to smuci, że nigdy tam nie byłam (zresztą po co).
-
Obiad na słodko to dla mnie nie obiad.
-
Nigdy nie miałam w ustach papierosa.
- Ani skręta. (Duh!)
- Choruję na bielactwo. Przez to mam małą obsesję na punkcie ochrony przed słońcem.
- Uwielbiam polskie morze i staram się co roku je odwiedzać (niestety, nie zawsze się udaje).
- Nie mam prawa jazdy.
- W domu używam tylko z ciemnej pościeli we wzory, nigdy białej.
- Mam alergię na ptasie pióra.
-
Kiedy byłam mała, nie cierpiałam swojego imienia i kazałam rodzicom mówić na siebie Oliwia.
-
Często łapię fazę na jakieś słowo i ciągle go używam, ale zauważam to dopiero, kiedy mi minie.
- Nigdy nie ubieram się na czarno, chyba że idę na pogrzeb.
- Lubię dworce i jazdę pociągiem. Uważam, że jest w nich coś szalenie poetycznego.
-
Żeby odpocząć, potrzebuję wody i zieleni. Prysznic i rośliny doniczkowe też się liczą.
Świeczki zdmuchnięte, życzenie pomyślane, prezenty rozpakowane. Czas zacząć świętowanie. A później powrót do rzeczywistości, która, na szczęście, wcale nie jest szara ani smutna. Tak fajnie, jak w urodziny, może być przecież codziennie.