Krótki kurs rozpoznawania płci. Skąd się wzięło Ono

555 słów o rodzaju nijakim.

Moje dziecko nie ma płci. Nie ma też imienia ani twarzy. To znaczy, ma to wszystko, ale poza internetem. Tutaj jest po prostu Ono.


Tak, jestem przewrażliwiona.

Przecież wiecie o mnie (i o nas) tak wiele. Przecież nie jestem celebrytką, więc nie muszę tak ukrywać dziecka. Przecież to nic nie szkodzi. Przecież tyle osób pokazuje dzieci w sieci.


Moje dziecko jest raz chłopcem, raz dziewczynką.

Dziś kończy 3 miesiące. Ze szponiastego, pomarszczonego noworodka z krzywym, jak bokser po walce, noskiem, przeistoczyło się niepostrzeżenie w pulchnego niemowlaka. Ma tysiąc pięćset podbródków i wszędzie przecudowne fałdeczki.


Ludowe metody rozpoznawania płci

Niemowlaki są z natury swojej raczej bezpłciowe, ale mądrość ludowa znalazła na to sposób. Udało mi się go rozgryźć, więc dziś się z Wami dzielę. W dobie dżinsów, perfum i fryzur typu „unisex” będzie jak znalazł!

Po pierwsze, patrzymy na włosy. Jeśli są długie, to dziewczynka. Jeśli krótkie lub nie ma ich wcale, to chłopiec. Ono jest włochate jak kiwi (owoc, nie ptak, chociaż właściwie ptak też) i z tego względu często uznają je za dziewczynkę.

Po drugie, patrzymy na strój. Fason nie jest istotny (mało to facetów w rajtuzach?). Liczy się kolor. Jeśli jest jakikolwiek inny niż różowy, to z całą pewnością mamy do czynienia z tzw. płcią brzydką. W wyprawce Ono dominuje turkus, biel i szarości, tak więc bez wątpienia urodziłam chłopca.

Po trzecie, patrzymy na zachowanie. Jeśli dziecko leży w wózku spokojnie i w milczeniu, jest dziewczynką. Jeśli płacze, krzyczy bądź marudzi, na pewno jest chłopcem. Pod tym względem Ono jest ślimakiem. Bywa, że w ciągu jednego spaceru zmienia swój stosunek do wózka nawet i pięć razy.


Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy nazwaliśmy Ono Irenką, Jonaszem, Amelką czy Teodorkiem. (A wszystkie te imiona mieliśmy na liście).


W każdym razie, nie ma to znaczenia dla Was. A dla nas ma, bo oboje znamy zasadę, że co się raz zobaczyło, już się nie odzobaczy. Podobnie mają się sprawy z przesuwaniem granicy prywatności. Łatwo jest otworzyć drzwi na oścież. Trudniej taktownie wyprosić gości z domu, w którym zaczęli się czuć zbyt swobodnie. Dlatego, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, zdecydowaliśmy z Nim, że publiczną obecność naszego dziecka w sieci ograniczymy do minimum.


Przynajmniej na początku.

Jasne, wiem dobrze, że dzieci „się klikają”, podobnie jak koty, śluby i cycki (niekoniecznie w tej kolejności). Wizja miliona lajków skusiła już wielu blogerów i nieblogerów do podzielenia się najbardziej intymnymi szczegółami z życia. Tylko, wiecie, nawet pięć milionów lajków nie zrekompensuje mi poczucia utraconej prywatności.


Wie o tym wielu celebrytów, którzy konsekwentnie odmawiają publikacji zdjęć swoich dzieci. A celebrytom za takie rzeczy się płaci, i to grube pieniądze. W moim przypadku rekompensatą byłby chwilowy fejm. I kac moralny, jakiego doświadcza się po tym, jak złamiesz własne zasady.

Stąd właśnie Ono.

Od ponad 10 lat piszę o własnym mężu per „On”, czego nie zmieniły zaręczyny czy ślub. Ksywka dla Ono wydała mi się naturalnym wyborem. Nie jest może idealna, najpiękniejsza czy specjalnie czuła. Ale mnie pasuje.

Być może kiedyś zmienię zdanie.

Może wrzucę na luz i zacznę publikować mnóstwo fotek Ono. Albo odwrotnie, wycofam się zupełnie i będę obsesyjnie trzymać w sekrecie nawet swoje własne imię. Kto to wie. Na razie jednak jest właśnie tak: bez płci, imienia i zdjęć.


Jestem ciekawa, gdzie leży Twoja granica prywatności w sieci. 


Foto: Marysia | Maria Kędzierska Fotografia

By

13 odpowiedzi

  1. Awatar zpopk
    zpopk

    Uwielbiam że jest Ono. Po pierwsze – jakie to ma teraz znaczenie, po drugie nie ujawniasz prawie nic, po trzecie ono jest dla mnie przeurocze. I ogólnie onemu bardzo kubicuję

    1. Przekażę! 🙂

  2. Ono – Ślimak jest najlepsze!

    W sposobie, w jaki o Onym piszesz jest niesamowita czułość. Pięknie piszesz – nie pisząc. Dzięki!

    1. Oj, to ja dziękuję! 🙂

  3. Awatar Joanna Lytek
    Joanna Lytek

    Życzę Ci żebyś wytrwała w swoim postanowieniu.. uważam że prywatność w sieci to podstawa! Nie bez powodu mój profil na fb jest prywatny a do szału mnie doprowadza że zdjęcia w tle i profilowe są publiczne 😀 ONO jest super!

    1. Na FB to w ogóle jest kociokwik 😉 Zdarza się, że dostaję zaproszenie od kogoś, kto na profilowym ma kotka, nazywa się Kicia Kowalska i ukrył wszystkie dane. A potem ma pretensje, że nie przyjmuję zaproszenia, „a to przecież ja, Kaśka, byłyśmy 15 lat temu w jednej drużynie w dwa ognie na koloniach!”.

      Prywatność jest ważna, ale trzeba nią mądrze zarządzać 😉

  4. Awatar Aleks G.
    Aleks G.

    Ja nie rozumiem, dlaczego akurat w tym miejscu postawiłaś granicę prywatności i dlaczego w poprzednim poście pisałaś o metodzie porodu a nie chcesz podać imienia swojego dziecka. Nie mam z tym problemu, po prostu mnie to dziwi 😉

    1. Wyjaśnienie jest proste: informacja o porodzie dotyczy mnie. A imię Ono to własność Ono, tak jak wizerunek. Granica jest w bardzo logicznym miejscu, tam, gdzie kończę się ja 😉

  5. Ja nie lubię sformułowania „Ono”, bo jest… bezpłciowe. Takie bezosobowe. Szanuję oczywiście i jak najbardziej popieram politykę prywatności, ale ten pseudonim mi jakoś nie leży :). Choć zdaję sobie sprawę, że każdy inny miałby już rodzaj męski lub żeński.
    A od samego początku kojarzy mi się w książką Doroty Terakowskiej o takim właśnie tytule „Ono”.

    1. Rozumiem, że nie każdemu się podoba ten pseudonim – wszystkim nie dogodze 🙂 Pocieszam się myślą, że gdybym zdradziła imię, reakcji negatywnych byłoby więcej, bo zaraz każdy by sobie przypomniał kogoś nielubianego o tym imieniu 😉 Pomyśl, że to pieszczotliwe zdrobnienie od SłONkO 🙂

      Znam film, nakręcony na podstawie tej książki, i troche rozumiem bohaterkę 🙂 Nawet kiedy już na 100% znaliśmy płeć (Ono dwukrotnie na USG ułożyło się w pozycji kwiatu lotosu, nie pozostawiając absolutnie żadnych wątpliwości :-D), zwracałam się do brzucha bezpłciowo: kochaniami, skarbami, słoneczkami. To wynika z mojego podejścia do płci. Uważam, że dopiero za parę lat kwestia płciowa stanie się elementem tożsamości Ono 🙂

  6. Ja rozumiem ukrywanie imienia i plci, zwłaszcza jak się ma jakies większe grono czytelników. Ostatecznie mnie bardziej interesują same relacje czy jakies rodzicielskie rozkminy niż imię czy zdjęcie dziecka. nie rajcują mnie blogi z sesjami zdjęciowymi maluchów bo i tak uważam, ze moje dziecko jest najładniejsze i serio nie fascynuje się wyglądem cudzych – juz wole poczytać jakieś dialogi czy zabawne sytuacje.
    Ja moje dziecię pokazuje, ale dlatego, ze nie jestem nikim znanym i obserwuje mnie 100osob na insta, a na bloga wchodzą głównie znajomi. Pewnie by sie to zmienilo jakbym zostala najpopularniejszą blogerka świata 😀 na razie nie mam z tym problemu, bo przeciez przed znajomymi dziecka się też nie ukrywa 🙂
    Pilnuje jednak żeby to byly ładne zdjęcia, w nie za dużej ilości, nie pokazujące dziecka w jakiejs krępującej sytuacji.
    I swoja droga – piękne imię Jonasz!

    1. Jasne, że moje dziecko jest najładniejsze 😀 I choć często zachwycam się cudzymi w necie, to nie czuję potrzeby zbierania pochwał za Ono 🙂

  7. Umknął mi Twój komentarz gdzieś w mrokach moderacji, dlatego dopiero teraz odpisuję. Dziękuję za miłe słowa! 🙂

Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwa × 5 =